 |


Jesteś
1047664-ą osobą na tej witrynie od października 2000r. !
|
 |
|
Odeszłam z sekty
Autor: Bogna
Sobór Watykański II wydał szczególnej wagi dokument: "Dekret o apostolstwie osób świeckich" i na mocy tego dekretu wszyscy wyznawcy Chrystusa, tak kapłani, zakonnicy, jak i osoby świeckie tworzą wspólnotę współodpowiedzialną za całość i jedność Chrystusowego Kościoła. Moim obowiązkiem zatem jest przestrzec ludzi przed pochopnym krokiem, na jaki ja się kiedyś zdobyłam.
Potrzebuję teraz jedynie Chrystusowego przebaczenia i miłości miłosiernej - sąd pozostawiam Temu, Który ma prawo osądzić mnie sprawiedliwie. Moim usprawiedliwieniem jest tylko to, że nie ze złej woli znalazłam się w szeregach sekty.
Nie znałam dogłębnie zasad wiary Kościoła, dlatego zostałam zagubiona w obcej, niechrześcijańskiej nauce. Moje pierwsze spotkania ze świadkami Jehowy nastąpiły, gdy głosili od drzwi do drzwi. Nie wykazywałam wtedy zainteresowania ich nauczaniem. Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy do mieszkania obok przeprowadziła się starsza pani, która od 40 lat należała do tej sekty. Zaprzyjaźniłam się z nią. Starała się bardzo, aby jak najwięcej mi pomagać, wprowadzając jednocześnie do mego umysłu "truciznę" Strażnicy. Nie wiedziałam wtedy, że jej pomoc nie była spontaniczna. Chodziło o pokazanie mi, jak to świadkowie Jehowy są uczynni, by w efekcie mnie oraz męża i dzieci pozyskać do sekty.
Zadziwiała mnie ich znajomość Pisma Świętego. Dziś wiem, że nie posiadają oni dostatecznej wiedzy biblijnej. Są tylko uczniami "mistrzów z Bruklinu", którzy specjalizują sil w przekręcaniu wersetów Pisma Świętego. Wtedy jednak, nie mając tej świadomości, zaczęłam odczuwać potrzebę głębszego poznania Boga. Kontynuowałam więc spotkania ze świadkami Jehowy, studiując z nimi Biblię, a raczej ich publikacje, bo Biblia była tylko dodatkiem, na którym wygrywali melodie, jakie pasowały do ich nauk.
Dowiedziałam się od nich m.in., że Bóg ma na imię Jehowa, Trójca Święta, to nauka pogańska (jak zresztą wszystkie święta chrześcijańskie), że Jezus to tylko stworzenie. Dowiedziałam się także, iż pod żadnym pozorem nie wolno czcić obrazu (bo to bałwochwalstwo), że wkrótce nastąpi Armagedon i Bóg zgładzi cały świat. Przeżyją to tylko Ci, którzy należą do Świadków Jehowy i będą żyć wiecznie w raju na ziemi.
Perspektywy te wydawały mi się bajeczne. Nie zdawałam sobie sprawy, iż oni swoje wywody popierali wyrwanymi z kontekstu wersetami Pisma Świętego. Uwierzyłam im. Czułam, że muszę działać, stać się jedną z nich i głosić, aby jak najwięcej osób ocalić od zagłady. Musiałam ratować także moje dzieci, za które jestem odpowiedzialna.
Odrzuciłam wszystko, co katolickie; przyjęłam symbol (czyli chrzest u Świadków Jehowy) i całe swe siły wytężałam w dziele głoszenia. Na zebraniach wpajano nam wciąż "truciznę" Strażnicy, przy czym zabronione było jednocześnie czytanie innej literatury. Nazywano to karmieniem się ze stołu demonów. Teraz wiem już dlaczego istnieje ten zakaz. Potwierdza to słuszność tezy, że gdy już nie ma konkretnych argumentów, wówczas za wszelką cenę należy zabronić czytania strasząc sankcjami. Wszyscy członkowie sekty muszą mieć jeden tok myśli; za wyrażenie odmiennego zdania grozi wykluczenie z organizacji.
W okropny sposób wyrażano się o innych religiach. Najbardziej zwalczano Kościół Katolicki, nazywając go Babilonem Wielkim, Nierządnicą, a Ojca Św. określano mianem Bestii Apokaliptycznej. Uczono nas również, iż naszą prawdziwą rodziną są bracia i siostry ze zboru. Wszyscy inni i tak zginą w wojnie Bożej.
Należałam do sekty dobrych kilka lat, gdy zdarzyła się sytuacja, w której moi bracia mieli mi pomóc. Bardzo na to liczyłam. Swoją "pomocą" jednak doprowadzili do tego, że zgorszyłam się ich postępowaniem i przestałam utrzymywać z nimi szerszy kontakt. Dziś po głębokich przemyśleniach wiem, że to było działanie ze strony Boga bym odeszła od świadków Jehowy, zaczęła samodzielnie myśleć i dostrzegła zło oraz bezsens tego, co robię będąc jeszcze ich członkiem.
Pojawiły się wątpliwości czy to, co innym głoszę jest prawdą? A jeżeli to wszystko jest kłamstwem? Jak się wtedy wytłumaczę przed Bogiem? Popadłam w rozterkę i rozpacz. Nie wiedziałam, jak dojść do prawdy, do kogo się zwrócić o pomoc. Czułam duchową pustkę.
Bracia czasem mnie odwiedzali, ale tylko po to, by dać mi do zrozumienia, że jestem złym sługą Jehowy, i że przeze mnie moje dzieci stracą możliwość życia w raju.
Bóg sprawił, że mąż pojechał kiedyś odwiedzić moją mamę. Przywiózł od niej książkę pana Tadeusza Kundy, zawierającą świadectwa osób, które odeszły od Świadków Jehowy i wróciły do Kościoła. Po jej przeczytaniu napisałam do pana Kundy list z prośbą o przysłanie mi publikacji, poruszających tematykę Świadków Jehowy. Zaczęłam wszystko dokładnie studiować i zestawiać z Biblią. Moje oczy się otworzyły. Uświadomiłam sobie ogrom swojej winy. Boże, przecież ja prześladuję Kościół Chrystusowy. Czułam ciężar w mojej duszy. Wiedziałam już, że stałam się przeciwnikiem Boga. Postanowiłam wrócić tam, gdzie moje miejsce - do Kościoła.
Moje odejście wywarło na sekcie szok, gdyż nikt nie spodziewał się, że stracą tak gorliwą wyznawczynię. Dziś odczuwam ogromną wdzięczność Bogu za łaskę, jaką mi okazał, a także za człowieka - pana Kundę, którego On postawił na mojej drodze. Dzięki jego książkom zdobyłam potrzebną wiedzę i odzyskałam wiarę. Miałam nawet niedawno możność poznać go osobiście. To wspaniały człowiek, prawdziwy Rycerz Niepokalanej, który całym sercem walczy o czystość wiary świętej. Stał się on dla mnie bliskim przyjacielem i myślę, że takim pozostanie na zawsze.
Nie potrafię opisać szczęścia, jakie odnalazłam w Kościele. Bóg przyjął mnie jak marnotrawnego syna. Ufam gorąco w Jego miłosierdzie, że wybaczy mi moje winy. Pragnę, by moi byli bracia, którzy są jeszcze zniewoleni naukami Strażnicy, również odnaleźli swoje miejsce w Owczarni Chrystusowej.
Religioznawca 2007-12-17 18:08:05 Droga Bogno, to Ty decydujesz o swym życiu i światopoglądzie. Wybór należy do Ciebie - jakikolwiek wybór. Nie sądzę jednak aby którykolwiek Kościół czy Związek Wyznaniowy miał cokolwiek wspólnego z przesłaniem Mistrza z Nazaretu. Nie jest nim i najliczniejsza społeczność wyznaniowa na " łono " której wróciłaś. Czytaj proszę przesłania ewangeliczne przypisywane Jezusowi Chrystusowi i proszę myśl samodzielnie. Źródło Życia - nazwijmy Je Bogiem dało / dał każdemu z nas głowę a w niej umieścił mózg będący narzędziem umysłu. Może byłoby dobrze po kilkuletnim pobycie w Zarejestrowanym Związku Religijnym Wyznania Świadków Jehowy ( nazwy tej świadkowie J. używają tylko na potrzeby publicznej działalności w Polsce) zwrócić sę o pomoc do mądrego psychoterapeuty? Nie sądzę aby w którymkolwiek kościele bądź jakiejkolwiek organizacji religijnej była wiedza rzetelna na temat Życia, Boga i człowieka. ale wiedza ta ukryta jest w każdym człowieku, zwierzęciu i roślinie. Wybądź ją z samej siebie. Co do Kościoła Rzymskokatolickiego - postaw sobie odważnie parę zasadniczych pytań; czy jego doktryna jest zgodna z przesłaniem Jezusa Chrystusa i czy czyny Kościoła tegoż Kościoła na przestrzeni 1700 lat mają i miały coś wspólnego z miłością? Jeśli tak to dlaczego były wojny krzyżowe i przesladowania np. ze strony tzw. Świętej Inkwizycji? Czy Chrystus lub Apostołowie powołali klasę kapłańską. Napiszę wprost; każda bez wyjątku religia może człowieka zaprowadzić na manowce. Wierzę, że szczere pragnienie poznania Prawdy zaprowadzi Cię do jej źródeł. Jest Bóg - to fakt ale Boga można wielbić bez wyznawania żadnego dogmatu i bez przynależności do jakich kolwiek struktur religijnych. Występując z Kościoła Rzymskokatolickiego a wstępując do organizacji świadków Jehowy udałaś się z deszczu pod rynnę. A teraz spod rynny wróciłaś pod deszcz. Jesteś więc w punkcie zerowym. Ale to też i szansa dla Ciebie. Myśl i czuj dziewczyno nie kierując się żadnym dogmatem ani żadną doktryną a poczujesz prawdziwą WOLNOŚĆ i prawdziwe SZCZĘŚCIE. Gdybyś nie wiedziała jaką formacją jest ta najwieksza chrześcijańska społeczność to sięgnij być może po tygodnik " FAKTY i MITY " redagowany przez byłego księdza rzymskokatolickiego. Tygodnik do nabycia w salonach prasowych i niektórych kioskach. Życzę powodzenia.
|
Wawrzyniak. 2007-12-21 12:23:16 Grzeszny blużnierco,jak śmiesz opowiadać te podłe herezje o jedynym słusznym i prawdziwym Kościele Chrystusowym jakim jest zesłany przez Boga Kościół Katolicki.Każdy kapłan jest wysłannikiem Stwórcy Wiekuistego a rzekome zbrodnie Katolicyzmu bledną przy wielowiekowym ogromie dobra jakie uczynili duchowni.W celu zawrócenia na drogę wiary i prawości powinieneś zdecydować się na codzienną lekturę "Naszego Dziennika"i zbawienną w skutkach codzienną porcję audycji w Radiu Maryja.Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze dziewica.
|
DżENTELMEN 2007-12-21 14:00:18 WAWRZYNIAKU,MóJ BRACIE DUCHOWY,ZGADZAM SIę Z TOBą W CAłEJ ROZCIąGłOśCI.PRZEZ USTA RELIGIOZNAWCY PRZEMAWIA SZATAN I TO ON KAżE SZKALOWAć MU JEDYNY PRAWDZIWY KOśCIół CHRYSTUSOWY.MóDLMY SIę ZA TEGO BEZWSTYDNEGO GRZESZNIKA.NIECHAJ STWóRCA WIEKUISTY OśWIECI JEGO ZNIEWOLONY PRZEZ SZATANA UMYSł.SZCZęść BOżE!
|
RELIGIOZNAWCA 2007-12-21 19:07:15 DO Wawrzyniaka i DżENTELMENA. Macie chłopacy dobre samopoczucie. Wyśmienicie się wszyscy bawmy w Święta Bożego Narodzenia - święta o rodowodzie pogańskim i nie zapominajmy Drodzy, że Nowy Rok, uroczystość 1. stycznia upamiętnia dzień wymiany urzędników w starożytnym Rzymie. Tak tak; zaprawdę powiadam Wam korzenie naszej cywilizacji są zaiste pogańskie, choć Wujek ( tak w dawnych czasach był przez młodych ludzi nazywany ksiądz Karol Wojtyła ) Karol już jako papież JPII twierdził, że są one , te korzenie chrześcijańskie. Może i Ojciec Święty miał rację, ale Ojciec vel Wujek ( z dużych liter piszę przez autentyczny szacunek dla naszego bądź co bądź wybitnego Rodaka )omieszkał nadmienić, że chrześcijaństwo to dziecko - występujace w licznych klonach - romansu judaizmu z filozofiami zacnych Greków. Sam judaizm jak wszystkim wiadomo ma podwójne korzenie ; po pierwsze staroegipskie a po drugie babilońskie. I wiecie, że nie pisżę niczego odkrywczego.
bognie z kolei proponuję zajrzeć do starego Testamentu i zobaczyc, że słowo Szatan występuje tylko w kilku wersetach; 2. Sam.24,1 ( werset ten powtórzony został w 1 Kron.21,1 ) następnie w Ijob.1,6-7 i Ijob 2,1 i 4 oraz werset 6. Ponadto Zach.3,1 i 2 ( powtórzenie w Psalmie 109,6) i to wszystko. Reasumując Bogna niewielkie zło przypisuje Biblia Starego Testamentu samemu Szatanowi. Trochę więcej oskarżeń pod adresem szatana znajdujemy w Nowym Testamencie. W Starym Testamencie sam JHWH ( Jahwe vel Jehowa - przyczym obie nazwy są błędne bo Hebrajczycy nie wymienialni fonetycznie tego imienia za wyjątkiem kapłanów z okazji wielkich świąt judaizmu, ale kapłani nie przekazali tej wymowy rzeszom tylko trzymali ją , tę wymowęw tajemnicy)twierdzi o sobie samym; "Ja JHWH stwarzam dobro i zło." Hebrajczycy wierzyli, że to JHWH stwarza zarówno dobro jak i zło. Poprawnych przemyślen życzę w tym temacie i nie tylko w tym temacie. Niewiele jest wersetów zarówno w ST jak i w NT mówiących, że to JHWH miłuje ludzi. Mówi o tym tylko dwóch proroków i Paweł z Tarsu ale sam JHWH tak o sobie się nie wyraża. Judaizm, z którego wywodzi się chrześcijaństwo nie jest wyjątkowy bo zarówno hinduizm oraz buddyzm, a także wierzenia Azteków , taoistów z Chin, Eskimosów i wszystkich innych ludów znają podobne " kwiatki z boskich pastwisk." Pozdrawiam na wesoło bo Święta zapasem.....
|
RELIGIOZNAWCA 2007-12-21 19:19:25 Z okazji Świąt Bożego Narodzenia; Szczęść Boże ! DżENTELMENOWI...., a Wawrzyniakowi miłego wsłuchiwania się w ciepłą barwę głosu Ojca Dyrektora, Bognie odpowiednich przemyśleń. Co do modlitwy DżENTELMENA w mojej intencji; może być wysłuchana o ile DżENTELMEN jest sprawiedliwym człowiekiem, gdyż tylko modlitwy sprawiednliwych wiele mogą zdziałać. WSZYSTKIM RADOSNYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA wiadomego pochodzenia. Wiemy wszyscy, że nawet pastuchowie w Palestynie owiec w grudniu nie wypasają. A sama Biblia, żadna ewangelia nie podaje daty narodzin Jezusa. Niech RADOŚĆ zawsze nie tylko od Święta przebywa w naszych Sercach a mądrość w głowach.Hej!!!!!! Przybieżeli do Betlejem pasterze.
|
DżENTELMEN 2007-12-27 14:29:33 RELIGIOZNAWCO,SZATAN CAłKIEM ZAWłADNął TWYM SERCEM I DUSZą.BYć MOżE BOżE NARODZENIE BYłO śWIęTEM POGAńSKIM,ALE ODKąD PRZEJął JE NAJśWIęTSZY I NIESKAZITELNY KOśCIół KATOLICKI,JEST TO śWIęTO CHRZESCUJANSKIE I PRZEZ SWOJE CHRZEśCIJAńSTWO DOSKONAłE.WSZELKIE ZJAWISKA POCHWALANE PRZEZ JEDYNY PRAWDZIWY I ZESłANY PRZEZ BOGA KOśCIół KATOLICKI Są SWIęTE I NIESKALANE,WIęC OKIEłZNAJ SWóJ JęZYK,BLUżNIERCO.PRZYODZIEJ SIę W POKORę I UNIżENIE UMYSłU.NIECH CIę JEZUS BłOGOSłAWI.
|
RELIGIOZNAWCA 2007-12-27 14:36:12 Widzisz DżENTELMENIE Ty patrzysz na to z humorem a rzesze ludzi - nie tylko duchowe dzieci ojca Tadeusza R. ale także Bogna patrzą na to baaardzo poważnie może nawet zbyt poważnie czyli całkiem (nie)poważnie. Pytanie zasadnicze Dżentelmenie: Czym jest umysł i czy umysł tak naprawdę istnieje? Jak sądzisz?
|
DżENTELMEN 2007-12-28 11:16:37 SZANOWNY RELIGIOZNAWCO,ZARZUCAJąC MI IRONIę RANISZ MNIE I OBRAżASZ MOJE UCZUCIA RELIGIJNE.WSZAK WSZELKIE MOJE SłOWA WYPOWIADANE NA TYM FORUM Są JAK NAJBARDZIEJ POWAżNE I NATCHNIONE PRZEZ STWóRCę WIEKUISTEGO.PODCZAS SłUCHANIA AUDYCJI W RADIU MARYJA DOZNAJę NIEZWYKłYCH OBJAWIEń I JESTEM śWIęCIE PRZEKONANY,żE OJCIEC DYREKTOR JEST ANIOłEM śWIATłOśCI ZESłANYM PRZEZ BOGA.CZłONKOWIE RODZINY RADIA MARYJA Aż EMANUJą MIłOśCIą BLIżNIEGO,BOżYM SPOKOJEM I MIłOSIERDZIEM.STANOWIą ONI PRAWDZIWą RODZINę DUCHOWą I Z NICH POWINIENEś BRAć PRZYKłAD.OCZYWIśCIE,żE UMYSł ISTNIEJE I FUNKCJONUJE.UMYSłEM OBDARZYł NAS STWóRCA WIEKUISTY A TWóR TEN MOżE BYć GENIALNY,O CZYM śWIADCZY NIEZWYKłY POTENCJAł INTELEKTUALNY OJCA RYDZYKA.JESZCZE RAZ ZACHęCAM CIę,SYNU MARNOTRAWNY DO POWROTU NA łONO KOśCIOłA.SZCZęść BOżE.
|
Wawrzyniak 2007-12-28 13:53:41 Szczęść Boże wszystkim forumowiczom.Dżentelmenie,jestem dla ciebie pełen szacunku i poważania za to,że tak dzielnie bronisz jedynej słusznej religii katolickiej i zesłanego przez Boga Wszechmogącego Radia Maryja i Bozego Posłańca-Ojca Tadeusza Rydzyka.Jakże wspaniały byłby nasz naród,gdyby wszyscy rodacy wzorowali się na Ojcu Tadeuszu-wzorze uczciwości,praworządności i pokory.Ksiądz Rydzyk powinien być kanonizowany za życia a członkinie Rodziny Radia Maryja z pewnością będą błogosławione za swój spokój,pokorę i bogobojność.Religioznawco,niechaj Stwórca Wiekuisty oświetli mroki twej duszy znajdującej się obecnie w mocy szatana.Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!
|
RELIGIOZNAWCA 2007-12-29 00:00:15 Drogi Pobożny Dżentelmenie i Wielce Bogobojny Wawrzyniaku ależ Wy przepełnieni miłością bliźniego macie miód w ustach i na ustach, no i co pewien czas a nawet bardzo często wycieracie sobie usta imieniem Jezusa Chrystusa i Matki Jego, jakoby byli chusteczkami czy serwetkami Waszymi a napisano ; " Nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremno..."( Aż dziwne, że jeszcze Was Administrator " nie opieprzył ") A na ukochanym - przez ciut sfanatyzowany ludek zwany rodziną Radia M.- Ojcu, Wielce Wielebnym Tadeuszu ujeżdżacie jak na koniu. A przecież to człowiek a nie koń....I jak każdy człowiek wedle doktryny znanego Kościoła RzK. w grzechu został poczęty ten "syn" Adama i Ewy i jak wszyscy ludzie błądzi niemiłosiernie. A Wy zacni ludzie za życia chcecie go kanonizować, a przecież nawet za życia nie mógł być kanonizowany JPII.
|
Klarysa 2007-12-31 10:36:00 Bezwstydny grzeszniku,jestem pełna niesmaku,kiedy czytam wypowiadane przez ciebie bezeceństwa.Sama nalezę do grona Rodziny Radia Maryja i z tego powodu wypełnia mnie duma jakiej nie sposób wyartykułować.Bezbożniku,wdziej na się wór pokutny,posyp głowę popiołem i yruszaj na pieszą pielgrzymkę do Świętej Lipki by zmazać niecny grzech!Bierz przykład z pokory Ojca Tadeusza i jego familii!Niech cię Jezus uleczy.Szczęść Boże!
|
DŻENTELMEN 2007-12-31 12:35:13 NIESTETY,SZATAN CAŁKOWICIE ZAWŁADNĄŁ DUSZĄ I UMYSŁEM RELIGIOZNAWCY I MOŻE MU POMÓC JEDYNIE DOBRY EGZORCYSTA.WIEM,ŻE POWSTAŁO CENTRUM SKUPIAJĄCE TAKOWYCH RYCERZY NIEPOKALANEJ,WIĘC ZACHĘCAM CIĘ ,RELIGIOZNAWCO,ABYŚ UDAŁ SIĘ DO NICH PO POMOC.NIECHAJ STWÓRCA WIEKUISTY BŁOGOSŁAWI TWYM ZMAGANIOM Z POKUSAMI SZATAŃSKIMI.POZOSTAJĘ Z TOBĄ,SYNU MARNOTRAWNY W MODLITWIE.GWOLI WYJAŚNIENIA:NIE WYMAWIAM IMIENIA BOŻEGO,CHRYSTUSOWEGO I MARYJNEGO NADAREMNO,ALBOWIEM TO STWÓRCA WIEKUISTY PRZEMAWIA MOIMI USTAMI I TO ON KAŻE MI JE WYPOWIADAĆ.NIECHAJ JEZUS BŁOGOSŁAWI WSZYSTKIM FORUMOWICZOM.
|
RELIGIOZNAWCA 2008-01-01 01:52:04 Pytanie zasadnicze; Dżentelmenie! Czyżby Stwórca Wiekuisty nie miał ust własnych? Musi posługiwać się Twoimi aby przemawiać? Oj! coś mi się zdaje, że raczej Pani Pycha przez Ciebie przemawia. Skąd wiesz Dżentelmenie, że to Bóg przemawia przez Ciebie a nie Jego przeciwnik, szatanem zwany? Wszak to w Piśmie świętym napisano, że i anioł ciemności przemienia się w anioła światłości tzn. takowego anioła udaje.
|
Religioznawca 2008-01-01 01:54:36 Ciebie Klaryso to tylko skierować można do zakonu ( zgromadzenia ) siostr klarysek - abyś nie mogła z domu zakonnego / klasztornego nawet swego nosa wychylić. Pozdrawiam.
|
DŻENTELMEN 2008-01-02 16:06:03 RELIGIOZNAWCO,O TYM,ŻE PRZEZ USTA MOJE PRZEMAWIA STWÓRCA WIEKUISTY A NIE DIABEŁ SZATAN ŚWIADCZY FAKT,IŻ JESTEM PRAKTYKUJĄCYM POLAKIEM KATOLIKIEM,A ŻADEN KATOLIK NIE MA NIC WSPÓLNEGO Z SZATANEM,BO KOŚCIÓŁ KATOLICKI ZOSTAŁ ZESŁANY PRZEZ BOGA WSZECHMOGĄCEGO I JEST JEDYNYM PRAWDZIWYM I UPOWAŻNIONYM KOŚCIOŁEM NA ŚWIECIE.BĘDĘ SIĘ MODLIŁ O TWOJE NAWRÓCENIE DO NAJŚWIĘTSZEJ MARII PANNY.NIECH CIĘ JEZUS BŁOGOSŁAWI.
|
DŻENTELMEN 2008-01-03 11:57:46 WIEM,ŻE CZUJESZ SIĘ NIEPEWNIE,OBCUJĄC NA FORUM Z TAK NIESKAZITELNĄ I UDUCHOWIONĄ ISTOTĄ LUDZKĄ JAK JA I SWYMI PRZYTYKAMI USIŁUJESZ TĘ NIEPEWNOŚĆ UKRYĆ.ZACHĘCAM CIĘ DO CODZIENNEJ LEKTURY KATECHIZMU KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO I MODLITWĘ DO ŚWIĘTEGO TADEUSZA JUDY.SZCZĘŚĆ BOŻE.
|
Bolesław 2008-01-03 13:52:41 Zgadzam się z tym,że Świadkowie Jehowy są zwodniczą organizacją.Moja mama,odkąd stała się jedną z nich,zmieniła się nie do poznania. Moja mama chodziła co tydzień do Komunii, prawie co dzień do kościoła, jeździła w pielgrzymkach nawet do Lichenia itp. Gdy zetknęła się ze świadkami Jehowy, bluźni na wszystko, co święte, aż krew we mnie kipi. Wszystko, co święte wyrzuca, pali, ściąga, zaprzecza i bluźni. Aż do momentu, gdy ściągnęła krzyżyk ze ściany. Dość tego! Krzyża z serca mego nie usunie. Byłem spokojny, ale do czasu, czy my jesteśmy zwierzętami? Bez wiary! Mówi, że wszystkie obrazy i krzyż to bałwany. Aż wstyd powtarzać, ale wybaczcie mi to.
Ciągle mówi Babilon, Armagedon, Potop itp. Teraz już wiem, co znaczy Antychryst i jego nauka.
|
Religioznawca 2008-01-04 12:36:20 Proszę Cię Drogi Bolesławie o zrozumienie mojej śmiałości ale sądzę, że Twoja mama gdy była katoliczką była nadgorliwa, bo któż prawie codziennie chodzi do kościolą lub często chodzi z pielgrzymkami albo nawet co tydzień przyjmuje komunię. Czyni to człowiek nadgorliwy. Teraz Twoja mama zmieniła " barwy " organizacyjno-religijne ale zasadniczo nie zmieniła swego charakteru, nie odstąpiła - wybacz mi to forumowiczu - od swego starego fanatyzmu. Jakom religioznawca to i poznałem w związku z moimi zainteresowaniami bardzo dobrze organizację świadków Jehowy. Na pozór to grzeczni, uśmiechneci ba nawet by można pomyśleć dobroduszni ludzie. Co prawda oni nie modlą se pod żadną figurą ale to własnie do nich bardzo dobrze pasuje zwrot; " Modli się pod figurą a dia**a ma za skórą." Gdybyśmy słowo " figurą " zamienili na zwrot " w sali Królestwa " co i cała prawdę byśmy wyrazili. Możesz jednak pomóc swej mamie posługując się jej argumentami. Np. wyrzuca czy usuwa ona krzyż. Skup się więc na temacie ; krzyż. Trzeba przyznac, że słusznie głoszą św. Jehowy, że tam gdzie w j. polskim, w polskich tłumaczeniach jest wyraz krzyż winno być słowo pal lub słup. W istocie rzeczy tak jest. Ale Jezus jednak został ukrzyżowany. Skąd to wiemy. Mozna dość do takiego wniosku po lekturze Ewangelii Łukasza rozdz. 23; werset 26. Cytuję wg. Przekładu Nowego Świata; " Kiedy go odprowadzili, pochwycili niejakiego Szymona, rodowitego Cyrenejczyka, idącego ze wsi, i włożyli na niego pal męki, aby go niósł za Jezusem." Naturalnie w przekładach katolickich jak i protestanckich mowa jest o krzyżu a nie o palu. Co włożono więc na Cyrenejczyka? Odpowiadam; na Szymona Cyrenejczyka, czyli mieszkańca Cyrenei włożono poprzeczkę drewnianą, która z palem wbitym w ziemię i " czekającym " na skazańca tworzyła wlaśnie krzyż. Szymon nie mógł nieść tego pala wbijanego w ziemię bo pal był ciężki i aby go nieść trzeba było zaangażować do tej czynności aż od 7 do 8 silnych mężczyzn. Tobie jako katolikowi może będzie trudno i tego użyć argumentu wobec mamy argumentów....Ale spróbuj zrobić co Tobie teraz poradzę. Proszę powiedz mamie tak; że być może kościół rzymskokatolicki jak chcą tego świadkowie Jehowy jest Babilonem, może nawet jest wielkim Babilon ( w ich, świadków symbolice Babilon znaczy tyle co zamieszanie, pomieszanie, stek błędów i niedorzeczności ) ale przecież wszyscy światli, dobrze poinformowani wiedzą, że świadkowie Jefowy - ich organizacja jest małym Babilonem. Rzymskokatolicy mają papiestwo z papieżem na czele ale przecież " małe papiestwo " czyli Ciało Kierownicze świadków Jehowy z prezesem na czele. Co do straszenia Armagedonem, Potopem, etc. wyspecjalizowało się podczas setek lat wiele społeczności i organizacji religijnych wieszczący koniec wszystkiego. Co do świadków to koniec - Armagedon przepowiadali już w roku 1925 ( a więc n 6 lat zanim zaczęli używać nazwy świadkowie Jehowy ). Później wyznaczali parę innych dat, z których najważniejszą był rok 1975. Na tym " koniku " oni poprostu jadą. Proponuję też abyś wpierw sam zapoznał sę z bogatym , obiektywnym materiałem nt świadków Jehowy na internetowych stronach, szukając po przez www.google.pl
Na przykład wiadomo, że świadkowie J. uważaja wszelkie władze państwowe bądź regionalne ( samorządowe ) za narzędzia szatańskie.Wg. nich super narzędziem Szatana jest ONZ, ale to samo gremium kierownicze z Brookinu, zwane Ciałem Kierowniczym świadków Jehowy wspólpracuje z ONZ jako organizacja pozarządowa bo czerpie z tego tytułu profity. A więc jest w tej organizacji pełne zakłamanie. Ja uważam, że wogóle czlowiek stawiający na rozwój duchowy mógłby nie należeć do żadnej społeczności. Zgadzam się z Tobą organizacja w Polsce działająca pod nazwą Zarejestrowany Związek Religijny Wyznania Świadków Jehowy robi swym członkom i członkiniom i wszystkim sympatykom organizacji " siano " z mózgu, ale w mniejszym bądźwiększym stopniu czyni to każda - bez wyjątku - organizacja religijna. W tej wypowiedzi przedstawiłem tylko swoje przemyślenia. Co do Dżentelmena i Wawrzyniaka z ironią podchodzących do tego co katolickie nie będę już z nimi wymieniał poglądów. Uznaję, że są wspaniałymi prześmiewcami i mają spore poczucie humoru, choć ja gustuje w poważnej krytyce takich czy innych religijnych absurdów. Pozdrawiam.
|
DŻENTELMEN 2008-01-04 14:37:13 BOŻE WIEKUISTY,WYBACZ TEMU NIEPOPRAWNEMU GRZESZNIKOWI,BO NIE WIE O CZYNI I MÓWI.JAK MOŻESZ TWIERDZIĆ,ŻE MOJE WYPOWIEDZI,KTÓRYCH AUTOREM JEST DUCH ŚWIĘTY(ON BOWIEM ZAPŁADNIA MÓJ UMYSŁ TAKOWYMI MĄDROŚCIAMI)SĄ IRONICZNE.BLUŻNISZ,RELIGIOZNAWCO PRZECIWKO BOGU,KRYTYKUJĄC ZESŁANY PRZEZ NIEGO PRZENAJŚWIĘTSZY KOŚCIÓŁ KATOLICKI.ŚWIĄTYNIA TA NIE JEST WIELKIM BABILONEM JAK OŚMIELAJĄ SIĘ NAZYWAĆ JĄ ŚWIADKOWIE JEHOWY,LECZ ISTNĄ OAZĄ NIEZŁOMNEJ MORALNOŚCI I CNÓT WSZELAKICH.SZKODA,RELIGIOZNAWCO,ŻE ODRZUCASZ POKARM DUCHOWY,JAKI ZAWIERAJĄ MOJE WYPOWIEDZI.SZATAN ZAWŁADNĄŁ TWYM SERCEM I DUSZĄ I CHCE CIĘ PRZESIAĆ JAK PSZENICĘ.NIECH BŁOGOSŁAWI CIĘ SYN BOŻY A MARYJA ZAWSZE DZIEWICA SKORYGUJE TWOJE KROKI NA POKRĘTNYCH DROGACH ŻYWOTA I PRZYWRÓCI CIĘ KOŚCIOŁOWI WIEKUISTEMU.MOŻESZ MI TYLKO WYZNAĆ,CZY BADAJĄC ORGANIZACJĘ ŚWIADKÓW JEHOWY WNIKNĄŁEŚ W JEJ STRUKTURY I CZY BADAŁEŚ INNE ORGANIZACJE,UCZESTNICZĄC W ICH SPOTKANIACH?TE PYTANIA ZADAJĘ JAK NAJBARDZIEJ POWAŻNIE.
|
Piotr 2008-01-04 15:16:45 Bóg wyprowadził mnie z Kościoła katolickiego! W tej chwili - można powiedzieć - jestem bezwyznaniowcem zwiazanym z baptystami. Tylko formalnie (w papierach) wciaż jeszcze jestem katolikiem... Nie odpadłem od katolicyzmu dlatego, że mało o nim wiedziałem, ale dlatego, że Boga spotkałem poza katolicyzmem. Nie zerwałem z nauczaniem Kr-k dlatego, że słabo je znałem, ale dlatego że Bóg dał mi Biblię i kazał myśleć i analizować. Dlatego, że przekonałem się, z Biblią w ręku, że to, co mi wpojono, nie ma w niej żadnego umocnienia - że Biblia nie jest fundamentem nauk i przekonań katolickich. Jeśli już stwierdzić, że odpadłem z jakiegoś powodu, to z pewnością nie dlatego, że wiedziałem za mało, ale raczej dlatego, że dowiedziałem się zbyt wiele, by móc pozostać tam, gdzie byłem. Gdybym miał na siłę siedzieć potulnie w Kr-k, chodzić na msze i przystępować do komunii, wierzyć w dogmaty i słuchać "nieomylnych" papieży, a równocześnie poznawać Biblię, to byłaby to droga strasznie bolesna - droga powaznych duchowych rozterek i mogłoby się to naprawdę źle skończyć. Przyszedł taki czas, kiedy musiałem się przed sobą samym jasno opowiedzieć: Biblia i Bóg czy Kościół (katolicki) i papieże... Wybrałem pierwszą opcję.
|
Piotr 2008-01-04 15:18:42 Gdy dziś słuszę zarzuty: "Od Kościoła katolickiego odchodzą tylko tacy, co go dobrze nie poznali, ludzie słabej wiary", albo "Kościół katolicki krytykują tylko tacy, co to nic o nim nie wiedzą, albo wiedzą bardzo mało" to uświadamiam sobie, że to jest taka postawa ochronna, pozwalajaca wciąż wierzyć ludziom w ich Kościół i jego nauczanie. Lepiej umniejszyć tych, co odchodzą - stwierdzić, że od "świętego i apostolskiego" Kościoła katolickiego odpadają wyłacznie najsłabsze elementy, najsłabsze ogniwa... Łatwiej przyjąć taką myśl, niż stwierdzić, że to w Kościele katolickim jest słabość, która sprawia, że poszczególni ludzie odchodzą. W Brazylii dzieje się tą już na skalę masową... Zresztą nie tylko tam. W całej Ameryce łacińskiej jest widoczny spadek liczebnościowy Kr-k. U nas, w Polsce, to jeszcze nie jest tak masowe, ale kto wie... Coraz więcej takich rzekomo "najsłabszych ogniw" w katolicyzmie poznaje Chrystusa, nawraca się i zmienia wyznanie... A Kościół katolicki niezmiennie problem zjawiska znikania ludzi widzi, ale nic nie robi. Wciąż jeszcze winnych szuka się wszędzie dookoła, ale nie tam, gdzie leży przyczyna - wewnątrz Koścvioła katolickiego i w jego nauczaniu.
|
Klarysa 2008-01-04 15:25:15 Idż precz,szatanie.Zaślepiły cię nauki heretyków i dlatego odrzuciłeś prawdy zawarte w naukach kaolicyzmu.Przeczytaj uważnie,rozdział po rozdziale,werset po wersecie Pismo Święte i w każdym słowie Bożym znajdziesz potwierdzenie tych nauk.Nawróć się,grzeszniku!
|
Zrozpaczona 2008-01-05 14:32:16 Chcę, aby tragedia, którą przeżyłam, dotarła do rodziców i ich pociech - ku przestrodze. W życiu przeszłam niejedno, ale zawsze myślałam i wierzę, że Pan Jezus cierpiał bardziej i pocieszałam samą siebie.
1 lipca 1992 r. mój syn Maciej skoczył do wody na głowę. Nieudany skok - paraliż czterech kończyn. Lekarze walczyli o jego życie, ja natomiast szukałam ratunku u Boga i Matki Boskiej. Maciejowi lekarze dawali 2 tygodnie życia. Poświęciłam się całkowicie modlitwie. Przyjmowałam codziennie Komunię Św. Przywieziono mi z Lichenia wodę i opłatek dla chorych. Podzieliłam innych chorych i syna tym opłatkiem, dawałam mu do picia tę wodę i pocierałam mu nią ręce i nogi. Stał się cud - Maciej przeżył. Kryzys minął - powracał do zdrowia. Jednak był załamany psychicznie. Starałam się mu pomóc i przekonać, że wiara czyni cuda, aby uwierzył, że wyzdrowieje. Był dobrym synem i katolikiem, w szpitalu przyjmował Komunię Św. Za jego zdrowie oddałabym swoje życie bez chwili wahania. Przyrzekłam ordynatorowi, że nigdy przy Maćku nie zapłaczę. Tak było, lecz gdy wychodziłam ze szpitala, płakałam na głos. Teraz, gdy to wspominam, zastanawiam się, skąd miałam tyle siły, jak mogłam pogodzić tyle obowiązków. Wiem - jestem przekonana, że to łaska Boga. To On dodawał mi siły, by wytrwać w tym nieszczęściu.
Po roku udałam się do lekarza, który leczył Maćka - był zaskoczony postępami w leczeniu. Zrobiliśmy zdjęcia rentgenowskie - okazało się, że Maciej uzyskał 40% poprawy zdrowia. Lekarz powiedział, że gotów jest uwierzyć w cuda. Według jego wcześniejszych rokowań Maciej miał nadawać się tylko do łóżka ortopedycznego, a jest w stanie jeździć na sportowym wózku inwalidzkim.
Po powrocie do domu, syna zaczęli odwiedzać koledzy - w tym świadek Jehowy, który był niegdyś naszym sąsiadem. Nie podejrzewałam, aby świadkowie Jehowy mogli omotać mego syna. Następną tragedią była śmierć mojego męża: wyszedł do pracy i już nie wrócił. Utonął.
Kolejne załamanie. Zostałam sama z trojgiem dzieci. Rozumieliśmy się jednak i pocieszaliśmy wzajemnie. Tego ciepła i harmonii teraz mi brakuje. Nadal pracowałam, pomimo tego, że jestem na rencie chorobowej. Nie mogłam dopuścić, aby czegoś brakowało moim dzieciom. Poświęciłam się dla nich całkowicie. Skończyłam też kurs samochodowy, aby w razie potrzeby móc wozić mego syna. Nie chciałam być od nikogo zależna. To wszystko robiłam dla nich, bo sądziłam, że kiedyś zostanie to docenione. Niestety spotkało mnie wielkie rozczarowanie.
Po tylu poświęceniach zostałam odtrącona przez Maćka i swą córkę Kasię (która także zamierza zostać świadkiem Jehowy). Stało się to potajemnie - zostali opętani przez sektę świadków Jehowy. Moje słowa i uczucia przestały mieć dla nich jakiekolwiek znaczenie. Zniszczyli książeczki do nabożeństwa, różańce - nie tylko swoje, ale także moje, męża i starszego syna. Maciek powiedział mi też, że swój krzyż od bierzmowania wyrzucił do kosza na śmieci. Bardzo rozpaczałam, że wyrządzili mi taką krzywdę - byłam bliska obłędu. Prosiłam Katarzynę, aby posprzątała grób ojca, ale nie zrobiła tego, bo na cmentarzu są krzyże. Mimo że źle się czułam, musiałam zrobić to sama. Nad grobem męża ogarnął mnie żal i rozpłakałam się. Gdyby żył, nie dopuściłby do tego. Prosiłam go w myślach o radę: jak mam dalej żyć? Psychicznie załamana, wróciłam do czterech ścian i położyłam się, aby odpocząć, bo upały i zmęczenie dały o sobie znać. Po krótkim odpoczynku wstałam i upadłam. Straciłam przytomność. Mam kłopoty z sercem, więc w pierwszej chwili sądziłam, że to serce. Okropny ból w klatce piersiowej i rozległy siniak na nodze. Sama jak kołek w płocie - nikogo, kto mógłby udzielić pomocy. Okazało się, że mam pęknięte żebro. Żadnej litości i współczucia ze strony Macieja i Katarzyny - mają swoich "braci" i "siostry" - świadków Jehowy, ja jestem im nie potrzebna. Zaczęły się dziać dziwne rzeczy: syn chciał mi pokazać, jak łamie się obrazy na mojej głowie. Zaczęłam płakać. W nerwach powiedziałam, że dobrze, że ma bezwładne nogi, to nie będzie mógł podeptać krzyża. Odparł, że może po nim pojeździć kołami. Zastanawiałam się, co jeszcze ci ludzie mogą mi zrobić, aby doprowadzić mnie do obłędu.
Pewnej nocy miałam sen: przyśnił mi się mój mąż. Wyszedł z mgły ubrany w biały habit, przepasany brązowym sznurem - ręce trzymał w rękawach. Powiedział mi, że zostałam na ziemi, bo mam dużo do zrobienia, że nie mam prawa załamać się, że muszę walczyć. Słyszałam oddalający się głos: "Walcz, walcz, jesteś silna! Walcz!" Ten sen bardzo mi pomógł. Nie poddam się i będę walczyć z tą sektą, gdyż uważam, że są to źli ludzie. Myślę, że skrzywdzili nie tylko mnie, ale także moje dzieci, bo ich serca zamieniły się w głazy.
|
Maciej 2008-01-05 14:40:39 Tak się składa, że ja byłem świadkiem Jehowy przez 27 lat. Dziś jestem najbardziej szczęśliwym człowiekiem na ziemi, a to dlatego, że 8 lat temu opuściłem tę najbardziej zakamuflowaną organizację szatana. Stwierdzam to z całą odpowiedzialnością .
|
Klarysa 2008-01-05 15:26:17 Etapy zdobywania kontroli nad umysłem przez sekty:
W jaki sposób następuje uzależnienie od sekty destrukcyjnej? To pytanie zadają sobie często zatroskani rodzice. Spróbujmy pokrótce udzielić na nie odpowiedzi. Trzeba wiedzieć, że uzależnienie nie jest zjawiskiem nagłym, lecz procesem, a każdy proces można podzielić na kilka etapów.
Pierwszym krokiem jest uwiedzenie, czyli doprowadzenie do tego, aby potencjalny adept zachwycił się grupą, a przynajmniej wykazał zainteresowanie. Jeśli to już nastąpiło, sekta rozpoczyna proces zdobywania kontroli nad jego umysłem. Na drodze kontroli umysłu sekta zniewala jednostkę, niszcząc po drodze jej autonomię i indywidualność.
Często popełnianym błędem jest utożsamianie pojęcia kontrola umysłu z terminem pranie mózgu. Są to dwa różne procesy i nie powinno się ich mylić. Określenie pranie mózgu wprowadził dziennikarz Edward Hunter na określenie sposobu, w jaki amerykańscy żołnierze, wzięci do niewoli podczas wojny koreańskiej, gwałtownie zmieniali system wartości i poczucie lojalności. Proces ten dokonuje się przemocą. Znęcanie się nad więźniem, obelgi, tortury są na porządku dziennym. Osoba poddawana praniu mózgu nie ma żadnych wątpliwości, że znajduje się w rękach wroga.
Tymczasem kontrola umysłu jest metodą bardziej wyszukaną i subtelną. Jednostka poddawana temu procesowi nie przyjmuje na ogół postawy obronnej, bo jest przekonana, że ma do czynienia z osobami przyjaźnie do niej nastawionymi. Mimowolnie zaczyna współpracować z ludźmi, którzy chcą uzyskać nad nią kontrolę, wprowadza ich w swoje sprawy i dostarcza tym samym informacji, nie mając świadomości, że mogą być one wykorzystane przeciw niej.
Stephen Hassan były członek Kościoła Zjednoczeniowego, w swej książce Psychomanipulacja w sektach (Łódź 1997) przedstawia trójstopniowy proces zdobywania kontroli nad umysłem. Nazwał te etapy kolejno: rozmrażaniem, przekształcaniem i ponownym zamrażaniem. Przyjrzyjmy się im.
Rozmrażanie
Celem rozmrażania jest doprowadzenie do tego, by człowiek zwątpił w prawdziwość własnej wizji świata. Ten etap ma wywołać całkowitą dezorientację światopoglądową. Zostają zakwestionowane kryteria, w oparciu o które człowiek stara się zrozumieć siebie i swe otoczenie.
Istnieją różne metody rozmrażania. Jedną z podstawowych jest wywołanie załamania psychicznego. Osiąga się ten cel pozbawiając ludzi przez dłuższy czas snu albo dostatecznej ilości pokarmu, zmieniając pory posiłków lub wprowadzając określoną dietę (o niskiej zawartości białka bądź bogatą w węglowodany).
Skuteczne jest też bombardowanie intelektualne. Informacje o określonym ładunku emocjonalnym przekazywane są jednostce w takim tempie, że nie jest ich w stanie krytycznie przetrawić. W efekcie czuje się przytłoczona. Umysł obojętnieje wobec napływających informacji i rezygnuje z ich oceniania. Do minimum ograniczana jest sfera prywatności - nie pozwalając jednostce na chwile samotności, pozbawia się ją czasu na samodzielne przemyślenia i refleksje.
Inne pomocne praktyki to: wspólna medytacja, niektóre ćwiczenia fizyczne, grupowe śpiewy czy hipnoza, która w procesach kształtowania świadomości odgrywa dziś znaczącą rolę. Gdy ludzie zaczynają mięknąć, w większości sekt wmawia się im, że mają straszne wady - są niekompetentni, chorzy umysłowo lub nie dość silni duchem. Każdy istotny dla jednostki problem jest wyolbrzymiany, aby pokazać jej jak niewiele jest warta. W niektórych grupach ataki na jednostkę przybierają skrajną formę, jak np. poniżanie przed innymi.
Najlepsze efekty daje rozmrażanie w warunkach izolacji, może to być zarówno sala konferencyjna w hotelu, jak i posiadłość położona z dala od ludzkich siedzib.
Z chwilą, gdy naruszone zostają podstawy dotychczasowego światopoglądu, człowiek traci naturalną zdolność odrzucania przekonań, które nie przystają do jego wizji rzeczywistości. Jeśli jednostka uległa rozmrożeniu, można wtedy przejść do następnego etapu.
Przekształcanie
Ten etap polega na formowaniu nowej tożsamości - modelu zachowań, sposobu myślenia i odczuwania. Ma ona zastąpić dotychczasową. Może to się odbywać formalnie (np. podczas seminariów czy odprawiania rytuałów), jak i nieoficjalnie (służy temu wspólne spędzanie czasu, lektury, słuchanie kaset czy oglądanie filmów). W tej fazie nadal są pomocne techniki stosowane w procesie rozmrażania. Indoktrynacja następuje stopniowo, w takim tempie, aby jednostka mogła asymilować poszczególne fragmenty. Obowiązuje zasada: "Mów komuś tylko to, co potrafi zaakceptować".
Skuteczną metodą w procesie przekształcania jest wywoływanie "doświadczeń duchowych". Ma ona charakter zwykłej manipulacji. Członek sekty, pozostający najbliżej nowicjusza, zapamiętuje dokładnie wszystkie uzyskane od niego informacje, szczególnie te, które dotyczą prywatnego życia, a potem przekazuje je przełożonym. W stosownej chwili kierownictwo grupy może sięgnąć do tych informacji i w oparciu o nie zaaranżować odpowiednie zdarzenie.
Przykładowo członek grupy zostaje przeniesiony do innego ośrodka, a po kilku tygodniach zostaje oskarżony o to, że przyczynił się do śmierci swojego brata. Ponieważ jest przekonany, że nikomu w nowym otoczeniu nie opowiadał o tym fakcie, zaczyna wierzyć, że przywódca sekty posiada nadprzyrodzone zdolności, bo umie czytać w myślach.
Bardzo dużą rolę w procesie przekształcania odgrywa psychologia tłumu, chodzi o wpływ jaki wywierają członkowie sekty na siebie nawzajem. Celowo łączy się członków sekty w małe grupki. Osoby nieposłuszne są szybko izolowane od reszty. Stephen Hassan wspomina, że na początku każdego seminarium czy warsztatu, organizowali małe zespoły, których zadaniem była ocena rekrutowanych. Istniały dwie kategorie: "owce" i "kozły". Do "owiec" zaliczano tych, którzy mieli "predyspozycje duchowe", natomiast do "kozłów" - nieposłusznych indywidualistów, po których kierownictwo sekty nie mogło się spodziewać niczego dobrego. Zgodnie z tymi kategoriami przydzielano nowicjuszy do jednej z grup. "Kozły" przebywały razem, aby nie dawać złego przykładu "owcom". Jeśli nie udało się ich "złamać", byli wydalani z grupy.
Proces przekształcania wspierany jest przez wspólne spotkania, służące umacnianiu grupowej więzi. Jak twierdzi Hassan spotkania takie są świetną szkołą konformizmu: grupa popiera zachowania pożądane, chwaląc je i okazując uznanie, niepożądane natomiast przyjmuje lodowatym milczeniem, dając wyraz dezaprobacie.
Jeśli jednostkę udało się "przekształcić", można wówczas przejść do kolejnego etapu.
Ponowne zamrażanie
Ten etap obejmuje działania służące utrwaleniu narzuconej tożsamości. Oczekiwanym wynikiem ma być całkowita internalizacja przez jednostkę nowego systemu wartości i przekonań.
Jedną z podstawowych metod stosowanych w fazie ponownego zamrażania jest łączenie nowicjuszy w pary z doświadczonym członkiem sekty. Dzięki temu zabiegowi sekta realizuje dwa cele za jednym zamachem. Po pierwsze, zmusza starszych członków sekty do nienagannych zachowań, zaspokajając jednocześnie ich ambicje. Po drugie, nowicjusz jest pod kontrolą, a w osobie partnera posiada konkretny wzór do naśladowania.
Wpaja się nowicjuszom, że tylko grupa jest "prawdziwą rodziną", wszystkie inne więzi są "fizyczne" i przestarzałe. W niektórych grupach nadaje się członkom nowe imiona. W innych wymaga się zmianę sposobu ubierania się, uczesania, członkowie sekt uczą się też nierzadko charakterystycznego żargonu. Wszystko po to, aby odciąć jednostkę od wszystkiego, co mogłoby przypominać przeszłość, i wzmocnić tym samym nową tożsamość.
Bywają przypadki wymuszania na nowicjuszach, by przekazali sekcie swe dobra materialne i umożliwili korzystanie z własnego konta w banku. W ten sposób sekta się wzbogaca, a nowicjusz utwierdza się jeszcze bardziej w nowym systemie przekonań. Później brak środków do życia utrudnia ewentualną możliwość odejścia z sekty.
Utrwalaniu nowego systemu przekonań najlepiej służy przekonywanie innych o ich słuszności. Jeśli tylko nowicjusz do tego dojrzał, zobowiązuje się go do nawracania innych. W ten sposób proces kształtowania nowej tożsamości ulega przyspieszeniu. Równie skuteczne jest angażowanie nowicjusza w kwestowanie na rzecz grupy. Zdaniem Hassana, członek sekty, który ugania się w ulewnym deszczu po parkingu przed supermarketem i próbuje sprzedać kwiaty, żądając za nie znacznie więcej niż są warte, ma duże szansę uwierzyć w sens tego, co robi.
Produkt końcowy
Na drodze opisanego procesu wykształca się osobowość idealnie zdyscyplinowanego członka destrukcyjnej sekty. Niech podsumują to słowa Stephena Hassana: "Spędziwszy dostatecznie dużo czasu ze "starymi" członkami sekty, nowicjusze stają się godni zaufania i dostępują wreszcie zaszczytu, jakim jest możliwość szkolenia młodszych od siebie. Tym sposobem ofiary stają się oprawcami, zapewniając ciągłość funkcjonowania destrukcyjnego systemu".
|
Religioznawca 2008-01-05 17:46:32 Odpowiadam Dżentelmenowi i Zrozpaczonej. Dżentelmenie odpowiadam na Twoje poważne pytanie całkiem poważnie; w ciągu kilkanastu lat zapoznałem się z doktrynami, strukturami organizacyjnymi 40 kościołów i związków wyznaniowych działających na terenie Polski na mocy ustaw Sejmu i rejestracji w MSWiA. Przeczytałem mnóstwo literatury religijnej i religioznawczej, rozmawiałem z członkami i duchownymi tych społeczności a także z byłymi członkami, uczestniczyłem w licznych nabożeństwach i innych zebraniach o charakterze religijnym.
Teraz odpowiadam Zrozpaczonej. To co czyniłaś i czynisz dla swych dzieci czyniłaś i zapewne robisz to z miłości do nich. Nie patrz proszę na swe uczynki jak na poświęcenie. Zadbaj też i o swe potrzeby duchowe i nie tylko duchowe. Bardzo brzydko czyni Twój syn niszcząc na twoich oczach to co dla Ciebie ma wartość. Ale też daj prawo swoim dzieciom, jeśli mają conajmniej 15/ 16 lat do swobodnego wyboru światopoglądu. Moim zdaniem każdy człowiek ma prawo do swej wizji świata. Chcą być świadkami Jehowy niech są, ale też nie pozwól aby profanowali to co dla Ciebie jest święte , nie pozwól aby " deptali " i ranili twe uczucia - w końcu rozumiem oni są w znacznej mierze na Twoim utrzymaniu, a mieszkanie jest przede wszystkim Twoje. My nie mamy wpływu na to, że wrony czy gawrony będą krakać nad naszymi głowami ale to czy założą na naszych głowach gniazdo to już od nas samych zależy. Zgadzam się z tym, że świadkowie Jehowy mają w większej mierze ducha sekciarskiego od wielu innych organizacji religijnych, ale jak słusznie zauważyła Klarysa przy podobnym pytaniu - podobnym temacie były i są w naszym kraju jeszcze bardziej niebezpieczne sekty. Ruchy i organizacje religijne były i są i będą. Życie moje potoczyło się tak, że jestem człowiekiem nie-religijnym, bezwyznaniowcem ale rozumiem ludzi religijnych i ich potrzeby. Szanuję prawo każdego człowieka do wyboru takiej religii jaka mu się podoba i takiego towarzystwa jakie jest mu na pewnym etapie życia miłe. Lecz nikt nie powinien obrażać uczuć drugiego człowieka, bo jeśli to czyni wykazuje brak miłości względem danej osoby. Wszystkim forumowiczom życzę wszelkiej pomyślności w noworozpoczętym Nowym Roku 2008.
|
Dobry Wujek 2008-01-14 17:21:05 Religioznawco,czy w tym czasie poznałeś również organizację i strukturę Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich,czyli Mormonów?Czy wiesz coś więcej na ich temat?
|
Religioznawca 2008-01-15 14:57:52 Tak, w tym czasie poznałem również bardzo dobrze doktrynę, organizację i strukturę Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Ostatnich Dniach, czyli mormonów. Wiem sporo na temat mormonów. Co chciałbyś Dobry Wujku o nich wiedzieć? Służę moją wiedzą na ten temat. Pozdrawiam Cię serdecznie.
|
Dobry Wujek 2008-01-15 16:10:46 Czytałem co nieco na ich temat,nie tylko na stronie internetowej ich kościoła,lecz również na stronach katolickich i protestanckich.Często ich naukom zarzuca się niespójność,nieścisłość,krytykowana jest(głównie przez katolików)ich rzekome pismo święte,Księga Mormona.Jaka jest twoja opinia?Domyślam się,że poznałeś ich kościół od środka,więc ciekaw jestem jakimi są ludżmi,czy słusznie zarzuca się ich misjonarzom zakłamanie,słabą znajomość Biblii?Czy ich członkowie rzeczywiście są tak mocno sfanatyzowani?Jakie były i są twoje osobiste odczucia?Pozdrowienia.
|
Klarysa 2008-01-15 16:43:15 Znakomitą znajomością Bibliii mogą poszczycić się wyłącznie katoliccy duchowni,zakonnicy i siostry zakonne.Doktryny wszelkich innych kościołów i sekt są fałszywe.
|
Religioznawca 2008-01-17 12:14:10 Dobry Wujku zarzut niespójności i nieścislości można tak naprawdę postawić każdej religijnej doktrynie. Pewnie mormonom również. Mormoni z którymi ja się kontaktowałem to ludzie sympatyczni. zakłamania bym im nie zarzucił. Znajomość Biblii natomiast mają niewielką bo choć uważają ją za księgę natchnioną jak i inny chrześcijanie to w praktyce większą wagę przywiązują do Księgi Mormona. Czym innym jest ich irracjonalizm religijny a czym innym praktyczne podejście do życia. Stan Utah w którym zrodził się ten ruch religijny należy do najlepiej ekonomicznie rozwiniętych stanów USA. To o czymś świadczy...Prawda? Młodzi misjonarze i misjonarki, którzy / które przybywają do Polski na 2 lata najczęściej w swej ojczyźnie są studentami bedącymi na uropach odpowiednikach naszych urlopów dziekańskich. Mają silną motywację, skoro w krótkim czasie potrafią w podstawowym stopniu opanować język kraju do którego udają się na misję. Myślę tak, w każdej bądź prawie każdej społeczności religijnej ok. kilku procent wyznawców to fanatycy, ogromna większość to ludzie będący tam z takich czy innych uwarunkowań losowych np. rodzinnych, towarzystkich a pareprocent to ludzie gorliwi i przy tym pozytywnie nastawieni do bliźnich o innych światopogladach. U mormonów nie ma czegoś takiego jak potępienie. są po śmierci wg nich trzy królestwa; celestialne, telestialne i terrestialne. Najlepsi z mormonów znajdą się w królestwie najwyższym tj celestialnym i bedą mieć kontakt z Trójcą Świętą; Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Ci, którzy będą zbawieni, ale znajdą się w niższej kategorii zbawionych ludzi będą cieszyć się kontaktem z Ojcem i Synem w królestwie niższym tj. telestialnym ( ale nie będą mieć kontaktu z Duchem Św., tym samym kontakt z Bogiem < Trójcą Św. > będzie niepełny), natomiast Ci, którzy nie docenili Bożych praw znajdą się w najniższym z królestw czyli w królestwie terrestialnym i ich kontakt będzie tylko z Ojcem. Nie będą mogli się kontaktować ze Synem ani Duchem swiętym a i kontakt z Ojcem będzie dość ograniczony - co będzie powodem ich cierpień przez wieczność. Mormoni tez znani są z tego, że stosują tzw. chrzty w zastępstwie bo pragną aby jak najwięcej ludzi zostało w pelni zbawionymi czyli znalazło się w królestwie celestialnym. Jeśli idzie o dietę to propagują zdrowy tryb życia. Kobiety u nich jak w każdej religii patriarchalnej mają nieco niższy status od mężczyzn. Ale przecież ten niższy od mężczyzn status mają też katoliczki czy kobiety świadkowie Jehowy. Moje kontakty z mormonami były pozytywne. Z tym że zaznaczam ja do każdej z tym 40 społeczności szedłem jako gość. Gdy gość spełnia oczekiwania gospodarzy, zachowuje się spokojnie, kulturalnie to wszędzie jest mile widziany i u chrześcijan i u buddystów , i u wyznawców Kryszny z Ruchu Hare Kryszna. Tak było w moim przypadku. Pozdrawiam serdecznie.
|
Religioznawca 2008-01-17 12:22:05 Śmiem przypuszczać, że najbardziej znakomitą znajomością Bibli naturalnie poza samym papieżem, członkami kolegium kardynalskiego, arcybiskupami i biskupami oraz biblistami rzymskokatolickimi może poszczycić się tylko Klarysa. Ona wie najlepiej co jest prawdziwe a co jest fałszywe. Moje gratulacje Klaryso!!!!!! Pozdrawiam. I pożytecznie przeżywanego dnia życzę - dnia bez dogmatów i doktryny jakiejkolwiek.
|
Klarysa 2008-01-17 13:22:14 Religioznawco,blużnisz szydząc z hierarchii kościelnej jedynej prawdziwej świątyni,mającej prawdziwie boskie upoważnienie.Zastanów sie,bezbożniku,dlaczego ta instytucja trwa niewzruszenie od dwóch tysięcy lat i nie szkodzą jej żadne kłamstwa na jej temat rozsiewane przez sekciarzy i ateistów?Dlaczego nasz Wielki Rodak,Namiestnik Stolicy Piotrowej,który już cieszy się zaszczytem przebywania w niebie obok Boga Ojca w cudowny sposób przeżył zamach na swe życie?Dlaczego w kKościele Katolickim zaistniały na przestrzeni wieków tak uduchowione doskonałe postaci jak Maksymilian Kolbe,Matka Teresa z Kalkuty?Stanowią one chlubę tej w instytucji w przeciwieństwie do rozmaitych sekciarskich proroków i pseudonauczycieli pogańskich.Co mi odpowiesz?
|
Wawrzyniak 2008-01-17 14:11:52 Szanowna Klaryso,zgadzam się z tobą w całej rozciągłości!Jakże wspaniałymi i uduchowionymi postaciami byli również Inkwizytor Torquemada i papież z rodu Borgiów!Zupełnie nie rozumiem dlaczego o nich nie wspomniałaś?!A Ojciec Dyrektor?Wszak Tadeusz Rydzyk jest osobą nie tylko uduchowioną,lecz również posiadającą wszelkie przymioty Chrystusowe.W człowieku tym nie ma wcale agresji i nietolerancji a przy tym doskonale opiera się on materialnym pokusom!Słusznie członkinie zesłanej przez Stwórcę Rodziny Radia Maryja przyrównują go do Karola Wojtyły,bo w istocie jest to postać nieprzeciętnego formatu.Natomiast ty,Klaryso stanowisz swoistą syntezę Dziewicy Orleańskiej i Matki Teresy z Kalkuty.Wiem,że Bóg Ojciec zesłał cię na to forum byś skutecznie odpierała pociski szatańskie wysyłane przez Religioznawcę.Szczęść Boże!
|
DŻENTELMEN 2008-01-17 15:38:36 KLARYSO,ŻYWIĘ SZACUNEK DLA TWEJ RELIGIJNOŚCI,NIEZŁOMNOŚCI W WIERZE I RYCERSKIEJ POSTAWIE W OBRONIE JEDYNEJ SŁUSZNEJ RELIGII.WIERZĘ,ŻE ŚWIAT JESZCZE O TOBIE USŁYSZY I Z PEWNOŚCIĄ ZOSTANIESZ POŚMIERTNIE KANONIZOWANA.NIECH CIĘ JEZUS BŁOGOSŁAWII A MARYJA ZAWSZE DZIEWICA NADAL OŚWIECA TWÓJ UMYSŁ DUCHOWYMI OBJAWIENIAMI.SZCZĘŚĆ BOŻE!
|
Dobry Wujek 2008-01-17 15:53:41 Dziękuję ci,Religioznawco,za szczegółowe informacje.Zainteresowało mnie to,co napisałeś o Swiadkach Jehowy.Czy prawdą jest to,że osoba opuszczająca ich organizację jest traktowana z pogardą jako odstępca i członkowie organizacji nie mogą z nim rozmawiać ani nawet rozpoznawać go na ulicy?Czy prawdą jest również,że kiedy wstępuje się do organizacji,jest się stopniowo i systematycznie izolowanym od osób z poza tej organizacji?Pisałeś też o ich ukrytej agresji i zakłamaniu,o ile dobrze zrozumiałem?Proszę cię o informacje.Pozdrowienia.
|
Leonard 2008-01-17 16:05:08 Miłość, o której tak chętnie głoszą świadkowie, jest bardzo obłudna i fałszywa. Z chwilą, kiedy wystąpiliśmy z organizacji ludzie ci, a z niektórymi byliśmy bardzo blisko, odwrócili się od nas, na ulicy na nasz widok odwracają głowy, udają, że nas nie widzą i nie znają, ludzie, którym nic złego nie zrobiliśmy, a muszę Panu nadmienić, że nie było żadnego biblijnego wykroczenia, żeby nas tak traktować.
Za to w Kościele, kiedy postanowiliśmy odnowić akt wiary i powrócić jak te zbłąkane owieczki do owczarni, zostaliśmy przyjęci bardzo serdecznie. Mnie, moją żonę i córkę przy ołtarzu przywitało aż 4 księży. Była uroczysta Msza, którą celebrowało 4 księży z proboszczem na czele. Zostaliśmy przyjęci bardzo serdecznie i z radością. Było to wspaniałe przeżycie.
Większość z nas, katolików śpi duchowo, nie śpią natomiast świadkowie Jehowy oraz inne sekty. Sieją przewrotne doktryny. Nie dajmy się wciągnąć.
|
Oświecony 2008-01-17 16:14:55 Sam przez wiele lat byłem Świadkiem Jehowy i doświadczyłem polityki "miłości braterskiej", wydaniu tego wyznania.
Muszę wyjaśnić znaczenie słów "miłości braterskiej" , która panuje wśród świadków.
Niech dla innych stanie się to ostrzeżeniem.
A więc zaczynam od początku.
Gdy ktoś rozpoczyna poznawać nauk głoszę przez Brooklyn dostrzegany jest jako nowy cel doktrynacji.
Trzeba mu obrzydzić wszystko w co do tej pory wierzył, o ile jest to możliwe należy oddalić go również od rodzinny, bo to przecież ona staje na drodze poznania jedynej słusznej prawdy.
Jest narzędziem szatana, tak to jest tłumaczone tej osobie.
Dlaczego Świadkowie nie obchodzą świąt?
Mianowicie dlatego, iż każde święta ożywiają stosunki rodzinne, wszyscy się spotykają i więzi rodzinne się umacniają, a przecież ten nowy jeszcze nie jest tak uformowany, by wierzyć Strażnicy, i argumenty najbliższych mogą go powstrzymać przed zostaniem świadkiem.
Motyw niejawny, ale celny!
Gdy taka osoba zostaje głosicielem, a następuje to jeszcze przed chrztem, rozpoczyna się dla niej nowy etap, który polega na mechanicznym przygotowywaniu do przedstawiania nauk Strażnicy.
A więc uczenie się na pamięć wstępów, jak wręczyć broszurki, czasopisma, książki.
Trzeba zwrócić uwagę na to, że gdy z świadkami zaczynamy prowadzić rozmowy na dogłębne nauki Pisma Świętego, to zaczynają się wycofywać z takiej rozmowy, a przy następnej wizycie już przychodzą z inną osobą, jest to zazwyczaj straszy zboru, lub nie przychodzą wcale.
Należy powiedzieć otwarcie, świadkowie Jehowy nie znają Pisma Świętego tak dokładnie, jak nam się często wydaje.
Ten obraz szybkiego odszukiwania wersetów jest mechaniczny, często pozbawiony jakiegoś ciągu logicznych zdarzeń następujących po sobie.
Świadkowie Jehowy wykorzystują psychologiczną metodę przyciągania nowych adeptów Strażnicy, nie słowem lecz obrazem.
Kiedy czytamy uważnie Naszą Służbę Królestwa, prawie zawsze ukierunkowuje ono świadków na to by pokazywać ilustracje.
Te ilustracje są tak z komponowanie, aby budziły zaufanie do Świadków Jehowy, a przerażenie w odniesieniu do innych wyznań i całego świata, inaczej mówiąc do wszystkiego innego co jest poza światem Strażnicy.
Człowiek jest taką istotą, która ma poczucie estetyki i kultury wewnętrznej, kiedy widzimy ładnie ubranych ludzi, (za zazwyczaj są tak ubrani świadkowie) zaczyna się wzbudzać w nim większe zaufanie do takiej osoby.
Brooklyn doskonale wie, iż nie wiele człowiek jest w stanie zapamiętać z wypowiedzi, które były do niego kierowanie, ale obraz wizualny takiego spotkania zostanie na dość długo zapamiętany.
I to działa, a na dodatek działo skutecznie!
Musimy pamiętać o tym, iż wśród Świadków Jehowy nie wiele jest osób, które mają średnie czy wyższe wykształcenie.
Dlatego łatwej jest ukształtować osoby o niższym poziomie wiedzy, niż osoby, które umieją szukać odpowiedz, poza zborem, a na dodatek potrafią analizować wypowiedzi Strażnicy i zadawać trudne pytania, co jest bardzo niemile widziane przez starszych zboru, i mogę śmiało powiedzieć napiętnowanie.
Gdy świadek ma jakiś problem, problem natury nauki Strażnicy, to nie może go wyjawić, gdyż wie że zostanie najprawdopodobniej wykluczony, a w odczucia świadka oznacza to śmierć duchową i niełaskę ze strony Boga.
Brooklyn stworzył metodę obniżania wartości człowieka i to w sposób perfekcyjny.
Nie jest ważne jak długo świadek służy Strażnicy, ile pozyskał nowych adeptów, ile rozpowszechnił czasopism, książek, broszur i tak to nie wystarcza by czuć pewność wejścia do nowego systemu rzeczy czyli raju.
I taka osoba czuje się zawsze zagrożona, iż to co robi, i ile na to poświęca czasu będzie zawsze mało.
Najbardziej podatne na obniżanie wartości pracy dla Strażnicy są kobiety.
Po pierwsze jest ich więcej, wynika to faktu, iż kobiety są bardziej uległe w kwestii religii.
A po drugie kobieta bardziej przeżywa niepowodzenia sposób emocjonalny, dlatego też u kobiet, które są świadkami notuje się większą zachorowalność na choroby o podłożu emocjonalno-pschicznym.
Zborze do którego należałem, było (i jest) kilka kobiet, które zażywają środki medyczne działające przeciw depresji..
A przecież takie przypadki są niemal we wszystkich zborach, i to akurat przywódcy Brooklynu celowo przemilcza swoich pismach.
Starsi zboru, mają za zadanie umacnianie pozostałych świadków w naukach Strażnicy, a przecież wiadomo, iż te nauki się zmieniają i są dość często uaktualnianie.
Świadkowie sami gubią się w tym, w co wierzą i jak wierzą, a nawet sami starsi mają problem z pełnym zrozumieniem tych uaktualnień.
Sądzę, iż 1/3 świadków ma wątpliwości, co do słuszności tego w co wierzą.
Ale nie ujawnia tego, ponieważ boi się wykluczenia, a często są to osoby, które nikogo nie znają poza innymi świadkami.
Obecnie w organizacji Strażnicy dostrzegalny jest odpływ osób, które przez lata były świadkami, wynika to przede wszystkim nie spełnianiu się proroctw, które przez lata słychać było na zebraniach, i o których czytało się w "Strażnicy", a mianowicie o nadchodzącym końcu świata, o Armagedonie, o nowym systemie rzeczy.
Ciało Kierownicze Świadków Jehowy najbliższym czasie będzie musiało ustosunkować się w sposób jednoznaczny do proroctwa o roku 1914 i pokolenia, które miało pamiętać ten rok w chwili rozpoczynania się końca świata, i choć oczywiście dokonano pewnego kosmetycznego zabiegu w tej sprawie to jednak nie rozwiązano tym zabiegiem problemu nie spełnienia się proroctwa o tym roku.
A niezależnie jaka będzie nowa nauka, czy światło w tej kwestii, pociągnie to dość poważny rozłam w szeregach świadków.
Następnie Kierownictwo świadków będzie musiało się ustosunkować co transfuzji krwi.
I chodź dziś zezwala się na przyjmowanie niektórych oddzielonych składników krwi, to perspektywie czasu trzeba będzie powiedzieć jednoznaczne, czy zakaz transfuzji wprowadzony w lipcu 1945 roku ma obowiązywać czy też całkowicie zostaje zniesiony.
Myślę, iż najbliższe lata dla świadków będą się charakteryzować nadal dość dużym spadkiem w ich szeregach i mimo, iż Brooklyn stosuje metodę ukrywania tego spadku, to on jest już odczuwalny. Odczuwalny był, gdy ja jeszcze byłem zborze.
Świadkowie stanowią grupę ludzi o dość wąskim horyzoncie postrzegania nauk Biblijnych, dlatego jakakolwiek forma udanego dialogu z nimi jest prawie niemożliwa.
Wieloletnia metoda doktrynacji pozbawiło ich możliwości samodzielnego myślenia.
Możecie to sami sprawdzić zadając pytanie, a niewątpliwie wtedy otworzą przed wami książkę, czy czasopismo i zaczną odczytywać akapity, ale samodzielnie nie udzielą wam odpowiedzi.
Ale uważajcie, nie dajcie się wciągnąć ich podstępną machinację przybierania pozorów pobożności.
Wtedy możecie stać się osobą, która będzie miała dość częste wizyty ze strony świadków, a kiedy natrafią na osobę o niezdecydowanych poglądach religijnych ,potrafią to umiejętnie dostrzec i rozpocząć proces wdrażania w nauki Strażnicy.
Człowiek nie musi zamykać się na inne poglądy, jego wewnętrzną potrzebą jest poznawanie nowych kultur, sposób wielbienia Boga, zwyczajów, ale musi się to odbywać na zasadzie dialogu.
A w organizacji Strażnicy nie ma miejsca na prowadzenia dialogu, tam ciągle otrzymuję się instrukcję co trzeba robić, by poświęcać więcej godzin na głoszenie nauk Strażnicy.
Myślę, iż mój krótki opis przybliżył Wam mechanizm jaki panuje wewnątrz tej organizacji.
Wszystkim, którzy go przeczytali, życzę by nie dali się złapać sidła Strażnicy.
|
Religioznawca 2008-01-18 13:18:42 Tak, osoba opuszczająca organizację świadków Jehowy traktowana jest z pogardą jako odstępca, nie należy jej pozdrawiać np. na ulicy ani tym bardziej rozmawiać. Faktycznie osoba przystępujaca do organizacji sterowanej przez Ciało Kierownicze Świadków Jehowy jest celowo i stopniowo izolowana od osób z tej organizacji. Kontakty z innymi ludźmi świadkowie winni tylko ograniczyć do pozyskiwania kolejnych kandydatów na św. J., oraz do niezbędnych czynności wynikających z pracy zarobkowo-zawodowej. Przy tym preferuje się aby czynni zawodowo świadkowie prowadzili na małą lub średnią skalę swój biznes czy raczej aby byli samozatrudniającymi się, bo wówczas mogą więcej czasu poświęcić rozwojowi swej religijnej organizacji. Świetnie przedstawił klimat tej organizacji były świadek J. występujący na tym forum jako Oświecony. Brawa ! dla Oświeconego - takie wypowiedzi są jaknajbardziej na miejscu i mogą wielu ludziom przynieść pozytek, wszak przed zagrożeniem nalezy ludzi jasno przestrzegać i ich rzetelnie informować. Oswiecony uczynił to wspaniale.
|
Religioznawca 2008-01-18 13:22:31 Powyżej jest w mojej wypowiedzi; " stopniowo izolowana od osób z tej organizacji." Winno być; "stopniowo izolowana od osób z poza tej organizacji."
|
Religioznawca 2008-01-18 13:27:39 Leonardowi a także i innym forumowiczom polecam lekturę na;
www.taraka.pl/index.php?id=zloddusz. htm
oraz www.taraka.pl/index.php?id=pogrzebrel.htm
Pozdrawiam wszystkich wypowiadających się na ten temat.
|
Klarysa 2008-01-18 15:26:46 Religioznaco (a raczej rzekomy Religioznawco,jak możesz polecać forumowiczom takie strony internetowe?!Są to strony ezoteryczne a wiadomo,że ezoteryka jest dziełem szatana.Nie odpowiedziałeś na moje pytania,w związku z tym wiem,że nie masz żadnych sensownych argumentów przeciwko Kościołowi Katolickiemu.Proponuję ci dogłębną lekturę Katechizmu Kościoła Katolickiego i przestudiowanie Pisma Świętego.Wtedy pojmiesz,że jedynie nauki naszego Kościoła wynikają bezpośrednio z Biblii a interpretacje innych kościołów i sekt to zwyczajne herezje.Ciekawe,czy odważysz się odpowiedzieć na mój post.Chyba jednak nie,bo brakuje ci dobrych i wiarygodnych kontrargumentów.Będe modliła się gorąco o twoje zbawienie,bo nawet nie wiesz jak bardzo jest ci potrzebna modlitwa.Współczuję ci.
|
Mamba 2008-01-18 15:36:39 Religioznawco,sama kiedyś spotykałam się z e Świadkami Jehowy i studiowałam z nimi Pismo Święte.Kiedy za drugim razem odmówiłam propozycji chrztu(zaproponowano mi to po upływie ośmiu miesięcy,wcześniej po połowie roku)zaczęli traktować mnie z większym dystansem,aż w końcu odwrócili się ode mnie.Cóż,ich miłość bliżniego jest bardzo powierzchowna.Ciekawi mnie,czy nawiązując z nimi kontakt od razu oznajmiłeś im,że tylko interesujesz sie religioznawstwem,czy też powiedziałeś,że na razie jesteś osobą zainteresowaną,sympatykiem?Czy ciebie też namawiali do ochfrzczenia się a kiedy odmówiłeś potraktowano cię podobnie?Mam jeszcze inne pytanie:czy poznałeś także czcicieli Kriszny?Co sądzisz o ich naukach i o samych krisznowcach jako o ludziach?Pozdrawiam cię serdecznie.
|
Andrzej i Ewa 2008-01-18 16:59:26 Ruch Świadomości Kriszny jest niebezpieczną organizacją,która opętała naszą córkę.Córka mając lat 16 zainteresowała się filozofią wschodu. Początkowo były to koleżeńskie spotkania z wyznawcami Hare Kryszna, którzy obiecywali jej pomoc w nauce, oferowali przyjaźń, bezinteresowność, przekazując zasady swej wiary. Córka była bardzo dobrą uczennicą, wrażliwą, o delikatnej psychice.
Spotkania z nowymi “przyjaciółmi” tak dalece zaangażowały ją w ową filozofię, że stała się jej wyznawczynią. Oddawała stypendium i wyzbywała się rzeczy osobistych za możliwość uczestniczenia w grupie. Szybko zmieniała się jej osobowość, zaniedbała naukę, stała się zamknięta w sobie. Zaczęła też notorycznie kłamać, unikała rozmów z nami, zerwała kontakty z dotychczasowymi koleżankami i środowiskiem.
Próbowaliśmy nawiązać dialog z jej nowymi “opiekunami” (córka była niepełnoletnia), jednakże porozumienie z nimi nie było możliwe z powodu nie zaakceptowania nas, gdyż nie przystąpiliśmy do ich grupy. Córka traktowała nas z wrogą niechęcią, nie zdołaliśmy z nią znaleźć kontaktu. Kiedy ukończyła 18 lat przeszła całkowicie do sekty, zwodząc nas obietnicami, że skończy tam szkołę i zda egzamin maturalny.
Staraliśmy się utrzymywać kontakt z córką, odwiedzając ją w ich “świątyni” w górach, gdzie trzeba było jechać ponad 500 km. Kiedy była chora i potrzebowała opieki przyjeżdżała również i do nas. Po wyzdrowieniu wracała z powrotem. Przebywała tam około roku.
Wykonując obowiązki narzucone przez sektę córka nie miała czasu na naukę, nie zdała matury. Do domu wróciła schorowana, wyniszczona fizycznie i psychicznie. Początkowo była podejrzliwa i nieufna. Daliśmy jej wsparcie, okazaliśmy miłość i akceptację, nie robiąc żadnych wymówek.
Po pewnym czasie sama postanowiła kontynuować naukę, ma zamiar pójść na studia. Kontakty z sektą rozluźniły się. Córka dostrzega negatywne skutki swego pobytu w sekcie, a czas przeżyty w sekcie jest jej przykrym doświadczeniem.
Udało nam się odzyskać córkę dzięki cierpliwości, miłości i akceptacji, a także korzystania z doświadczeń innych ludzi, którzy również doznali podobnych przykrości. Od państwowych instytucji prawnych, zobligowanych wręcz do zajęcia się patogennym wątkiem funkcjonowania młodzieży w sektach, nie uzyskaliśmy żadnej pomocy ani wsparcia.Bardzo to znamienne.
|
Religioznawca 2008-01-18 18:35:33 Wpierw odpowiadam troszczącej sie o mnie Klarysie, którą polubiłem za Jej współczujące serduszko i za to, że jest Kobietą bardzo inteligentną i ma poczucie humoru. Inteligencja i humoru poczucie to prawdziwe skarby - dary losu. Oczywiście mam odwagę Tobie Klaryso odpowiedzieć. Z Twojego stwierdzenia, że ezoteryka jest dziełem szatana sam szatan by się uśmiał. I do dzieła tego by się nie przyznał. Czy naprawdę Klaryso chcesz szatana pobudzać do śmiechu? Prawdą jest, że nie wysuwam żadnych argumentów przeciw jakiemukolwiek kościołowi czy związkowi wyznaniowemu bo byłaby to walka z wiatrakami. Dla mnie jest oczywiste, że więcej ma piernik wspólnego z wiatrakiem niż nauki - jak piszesz - " naszego Kościoła" z Biblią, bo piernik przynajmniej produkowany jest z mąki, a nauki " naszego Kościoła " pochodzą z.......( na miejsce kropek niech każdy wstawi takie słowo jakie pragnie tam widzieć ). Piszesz o herezjach ale są jeszcze apostazje. Jeśli moim zdaniem nie ma grzechu to i nie ma potrzeby zbawiania kogokolwiek. Ale módl się dobra Duszyczko za mną, przynajmniej będziesz o mnie myśleć. Na współczucie Twoje odpowiadam SYMPATIĄ. Lubię Cię Klaryso.
|
Religioznawca 2008-01-18 19:00:19 Odpowiadam Mambie. Tak Mambo gdy " wchodziłem " w kontakty z daną społecznością na samym początku oznajmiałem, że chodzi mi tylko o zapoznanie się z ich doktryną. Nikt mnie do niczego nie namawiał. Tak poznałem i bhaktów z Ruchu Hare Kryszna. Tutaj odpowiem jednocześnie Tobie Mambo jak i Andrzejowi i Ewie; Bhaktowie z ruchu Hare Kryszna w hinduizmie pełnią dokładnie taką samą rolę jaką w chrześcijaństwie pełnią świadkowie Jehowy. Można by rzec, że bhakta Kryszny i świadek Jehowy to bracia bliźniacy dwujajowi. Pierwsi żąglują wersetami Bhagavad-Gity a drudzy uprawiają żąglerkę pismami hebrajskimi i greckimi w tzw. przekładzie Nowego Świata. I pomyśleć co to by było gdyby na świecie nie pojawili się tacy ludzie jak; F.J. Rutherford , Natan Knorr, J. Franz a z drugiej strony Swami Prabhupada i inni fanatycy....Odpowiem mniej nieszczęść by dotykało Ziemian. Świadkowie J. straszą Armageddonem a bhaktowie, że możemy odrodzić się tu ponownie jako zwierzaki. Największym siewcą strachu przez stulecia był jednak największy kośc_ _ł. To była rzeź fizyczna i terror psychiczny. A dzis oburza się pan Stanisław z Krakowa, były sekretarz osobisty wielkiego Rodaka i pan Tadeusz P. prominentni ludzie wiadomo jakiej organizacji, że pewien niedokońca obiektywny profesor wydał książkę " STRACH ". Ich protest jest zrozumiały.Stare powiedzenie mówi; " puknij w stół a nożyce się odezwą." Pozdrawiam. Mam NADZIEJĘ, że nikogo nie uroziłem tymi słowami. A jeśli jednak niechcący uraziłem to serdecznie PRZEPRASZAM.
|
Religioznawca 2008-01-20 16:09:09 Uzupełnię moje wypowiedzi. Choć religie niosły i niosą poważne zagrożenia dla ludzi jak i całych społeczeństw to myślę, że dziś dla ludzkości większym zagrożeniem mogą być zmiany w polu elektromagnetycznym Słońca czy działania grupy Bilderberg ( nieformalna grupa składająca się z części obecnych jak i byłych polityków oraz najpotężniejszych ludzi robiących interesy na skalę międzynarodową ). Grupa ta spotyka się nieformalnie niby towarzysko i to ona wywiera znaczny najczęściej negatywny wpływ na politykę międzynarodową i ekonomikę w większości państw świata. Powoduje też wywoływanie konflików wojennych. Zagrożeniem dla ludzkości jest i dewastacja ekosystemu. I nie chodzi tutaj li tylko o kominy fabryczne ale np. duży samolot pasażerski lecący z Europy do Ameryki Płn. zużywa 60 ton paliwa. Wszystkich samolotów dziennie na Ziemi ( czy raczej nad Ziemią ) lata 850 tysięcy - oczywiście nie wszystkie spalają 60 ton paliwa. Co do religi one mogą być groźne -pokazywała to między innymi wojna domowa w Bośni i Hercegowinie i pokazały walki w Afryce pomiędzy Hutu a Tutsi, czy walki w Sudanie, Nigerii. Konflikty etniczne najczęściej były i są zabarwione religijnie. W Polsce zdaje się, że religie są w odwrocie. Podam przykład pisze się, mówi się, że w Polsce rzymskokatolicy stanowią ok. 90 % ludności. OK! Teoretycznie tak. Ale są i takie dane statystyczne mówiące o odwrocie ludzi od Kościoła Rzymskokatolickiego i innych kościołów oraz związków wyznaniowych. Dam przykład wśród zawieranych związków małżeńskich w Bydgoszczy tylko 1/3 zawierana jest w USC, ale już w Gdańsku w USC ślubów cywilnych jest 50% z ogólnej ich liczby. Natomiast w stołecznym mieście, Warszawie na ślubach cywilnych poprzestaje aż 75% par nowozawieranych związków. Optymistyczne jest i to co pisze Oświecony o odpływie członków z organizacji świadków Jehowy.Nie jest to jeszcze odpływ masowy ale już dostrzegalny.
|
DŻENTELMEN 2008-01-21 17:08:26 SZANOWNY DŻENTELMENIE,DLACZEGO ZARZUCASZ NAM,PRAWYM POLAKOM KATOLIKOM IRONIĘ I SZYDERSTWO,CHOĆ Z WYPOWIEDZI MOICH,WAWRZYNIAKA I KLARYSY WPROST BIJE BLASK BOSKIEJ DUCHOWOŚCI.POPEŁNIŁEŚ GRZECH NIEWYBACZALNY,GDYŻ PODEPTAŁEŚ MOJĄ GODNOŚĆ PRAWDZIWEGO POLAKA KATOLIKA,KTÓRĄ NIEŁATWO BĘDZIE MI ODZYSKAĆ.POTRZEBUJĘ TYGODNIOWEJ TERAPII,JAKĄ BĘDZIE Z PEWNOŚCIĄ TYGODNIOWY,NIEPRZERWANY STRUMIEŃ AUDYCJI W RADIU MARYJA.SZCZĘŚĆ BOŻE!
|
Religioznawca 2008-01-22 12:33:50 DŻENTELMEN KORESPONDUJE JUŻ NAWET SAM ZE SOBĄ. TERAPIA RZECZYWIŚCIE Z TEGO POWODU KONIECZNA. Z BOGIEM! I PROSZĘ WRACAJ DŻENTELMENIE NA FORUM PO ZAKOŃCZENIU TERAPI. WIDZĘ, ŻEŚ PRZEMĘCZONY. SŁUCHANIE RADIA MARYJA PEWNIE I MĘCZY ZWAŻYWSZY ŻE PRZEDSTAWIANE SĄ W NIM GŁĘBOKIE WYWODY ZACNEGO OJCA I JEGO WSPÓŁPRACOWNIKÓW.
|
DŻENTELMEN 2008-01-22 13:30:56 SZANOWNY RELIGIOZNAWCO,FAKTYCZNIE JESTEM PRZEMĘCZONY,ALE NIE Z POWODU SŁUCHANIA RADIA MARYJA,GDYŻ PREZENTOWANE W NIM AUDYCJE SĄ PO PROSTU DUCHOWĄ ROZKOSZĄ I WYTCHNIENIEM.GORĄCO ZACHĘCAM CIĘ DO PODĄŻNIA DROGĄ CHRYSTUSOWĄ I ZASILENIE SZEREGÓW RODZINY RADIA MARYJA.SZCZĘŚĆ BOŻE.
|
Religioznawca 2008-01-25 19:25:07 Ktoś rzekł; " Człowiek wysławia Boga jako wszechobecnego, wszechmogącego, lecz ignoruje Jego obecność w sobie samym! Oczywiście wielu ośmiela się opisywać przymioty Boga i obwieszczać, że jest taki a taki: ale są to jedynie ich własne domysły i odbicie ich upodobań i skali wartości. Któż może utrzymywać, że Bóg jest taki albo taki? Kto może stwierdzić, że Bóg nie ma takiej formy albo takiego atrybutu? Każdy może zabrać z rozległego przestworu oceanu tylko tyle, ile pomieści naczynie, które przyniósł nad jego brzeg. W oparciu o tę mała ilość może on pojąć tylko niewiele z tego ogromu. Każda religia określa Boga w wytłoczonych przez siebie ramach, potem jednak twierdzi że Go pojęła. Religie, podobnie jak owych siedmiu ślepców, którzy opowiadali o słoniu jako filarze, wachlarzu, powrozie albo śćianie, gdyż mieli styczność jedynie z częścią zwierzęcia i nie mogli objąć jego całości, też mówią o części, utrzymując, że ich ogląd jest pełen i całkowity.
|
Klarysa 2008-01-26 15:00:04 Jedynie Kościół Katolicki właściwie pojmuje Boga,pojmuje cały Jego ogrom.Potwierdzają to prawdy zawarte w Katechizmie Kościoła Katolickiego.
|
Doświadczona 2008-01-26 15:14:51 Najniebezpieczniejszą sektą na świecie jest Kościół Zjednoczeniowy Moona,mogę stwierdzić to na podstawie autopsji z całą stanowczością.Z Kościołem Zjednoczeniowym (Moona) zetknęłam się we wrześniu 1995 roku. Oczywiście wówczas nie wiedziałam, że mam do czynienia z organizacją parareligijną.
Byłam wówczas na IV roku studiów i odbywałam praktykę studencką. W trakcie spaceru po Ostrowie Tumskim we Wrocławiu na tzw. zielonym mostku natknęłam się na trzy dziewczyny. Jedna z nich podeszła do mnie. Sądziłam, że chodzi o wskazanie drogi, podeszłam, więc z nią do pozostałej dwójki. Dziewczyny wręczyły mi ulotkę CARP-u (Akademickie Stowarzyszenie na Rzecz Urzeczywistnienia Wartości Uniwersalnych). Dwie z nich - Japonki - usiłowały mi coś powiedzieć, W końcu zrozumiałam, że zostałam zaproszona na film. Sądziłam, że mam do czynienia z jakąś międzynarodową organizacją studencką. Chętnie zgodziłam się na obejrzenie filmu. Zaintrygowała mnie również ulotka, wartości uniwersalne - to było coś dla mnie, coś, co mnie zaciekawiło i przyciągnęło. Dziewczęta otoczyły mnie i zaprowadziły do swojej siedziby. Po drodze zadawały mnóstwo pytań. Porozumiewałyśmy się po angielsku- Sporo zdołały się o mnie dowiedzieć (pytały o mój wiek, stan cywilny, itp.,). Jednakowoż pytały w tak miły sposób, że nie czułam się osaczona. Odbierałam to jako miłe zainteresowanie moją osobą i niestety nie wzbudziło podejrzeń.
Pierwsza siedziba ("Centrum") znajdowała się w centrum Wrocławia tuz przy placu Solnym. Tam też zaprowadziły mnie dziewczyny. "Centrum" bardzo mi się spodobało. Było bardzo czysto, w pokoju znajdowały się tylko podstawowe sprzęty. Spodobały mi się zdjęcia młodych skośnookich dziewcząt. Pomyślałam, że oni rzeczywiście urzeczywistniają te wartości uniwersalne.
Okazało się, że nie tylko ja byłam zaproszona na film. W sumie było nas kilkanaścioro razem ze stałymi mieszkańcami. Film nosił tytuł "Życie po życiu", zrealizowany na podstawie książki Moodego. Przyznaję, że zrobił na mnie duże wrażenie. Po filmie i dyskusji zostałam zaproszona na kolację. Oczywiście skorzystałam. Zdziwiła mnie propozycja odprowadzenia do akademika, mimo to skorzystałam. Odprowadzono mnie pod same drzwi. Obiecałam, że następnego dnia wrócę.
Tak też uczyniłam. Po praktyce wróciłam do "Centrum". Tym razem bardzo uważnie przyjrzałam się otoczeniu. Wysłuchałam swojego pierwszego wykładu. Wykład wydał mi się naiwny i infantylny, jednakże zaimponował mi fakt, że prelegentka mówiła tylko do mnie. Po wykładzie wszyscy żywo zainteresowali się moją osobą. Dyskutowaliśmy. Atmosfera była bardzo przyjemna. Moja nowa „przyjaciółka” Y nie odstępowała mnie na krok.
Zgodziłam się na uczestnictwo w 2-dniowych warsztatach (workshop). Miały się odbyć w weekend. Zjawiłam się punktualnie. Uczestniczyłam w wykładach oraz w posiłkach i coraz bardziej mnie to wciągało.
Wydawało mi się, że świat w "Centrum" (siedzibie moonistów) jest lepszy, idee głoszone na wykładach piękne, choć naiwne. Spałam w pokoju dziewcząt. Y odstąpiła mi swoje łóżko. Rano w niedzielę obudziły mnie jakieś szmery, poczułam się nieswojo, ale wszystko wróciło do normy. Około siódmej obudziły mnie dźwięki gitary. Zrobiło mi się bardzo miło "na duszy". Za chwilę zjawiła się Y, i wręczyła mi podarek - czerwonego ptaka origami. Poczułam się jeszcze lepiej. Jednakże gdzieś w środku dochodziły też "złe" myśli: co też się właściwie dzieje, czy to, aby nie sekta! Podarek w pewnym sensie na chwilę rozwiał moje obawy. Znów wysłuchiwałam wykładów. Jednakowoż słuchałam ich trochę z przymusu. Pociągali mnie ci ludzie, uporządkowani, zdyscyplinowani, oddani idei i grzeczni. Niedzielne wykłady urozmaicono wycieczką do ogrodu botanicznego, dość krótko trwającą. Pamiętam moje rozczarowanie, gdy Y rzekła, że musimy wracać na wykłady. Poczułam się znużona i zniechęcona. Nazajutrz wróciłam do domu i nie zamierzałam się już więcej tam pokazywać...
Po kilku dniach przyszedł list od Y – zupełnie niespodziewany. Pisała, jak bardzo tęskni za mną i zaprasza mnie na 7-dniowy workshop. Natychmiast zareagowałam na list i pojechałam do "Centrum". Nie miałam wprawdzie ochoty jechać na 7-dniowy workshop, ale po licznych namowach uległam. Oprócz Y namawiali rzecz jasna wszyscy. Pamiętam, te rozmawialiśmy ciągłe o tym, „siostry” japońskie- bezustannie się o mnie modliły, a lider J. zachęcał. Trudno było nie ulec ich namowom, czułam się jak w potrzasku, tak wiele mi dali (prezenty, zainteresowanie moją osobą), że czułam się zobowiązana do spełnienia ich życzeń. Y stała się dla mnie bardzo ważna, wiedziała o mnie coraz więcej, idealizowałam jej osobę. Miałam w pewnym momencie wrażenie, że to sam Bóg mi ją zesłał. Jakże mogłam jej odmówić,,. Zauważyłam jednak, że o niektórych moich sprawach rozmawia nie tylko ze mną. Lider doskonale wiedział o moich wątpliwościach…
W końcu uległam i spędziłam 7 dni w całkowitym odosobnieniu, z dala od domu i znajomych w Glanowie. Przez 7 dni wysłuchałam mnóstwo wykładów, rano i po południu (ok. 7 godzin dziennie) z przerwana posiłki. Y, towarzyszyła mi wszędzie. Nie odstępowała mnie ani na krok, a mi było z tym tak dobrze. Otaczali mnie sami mooniści. Jak się zorientowałam, tylko ja i pewna młodziutka dziewczyna byłyśmy adeptkami.
Bardzo dziwnie się czułam. Z jednej strony odpoczywałam od codzienności, ale z drugiej strony coś się zaczynało dziać z moją psychiką. Pod wpływem wykładów (za namową Y robiłam notatki) i rozmyślań na ich temat zaczęłam postrzegać moją przeszłość w czarnych barwach. Wydawało mi się, że wszelkie problemy rodzinne były głównie z mojej winy. Wyolbrzymiałam te problemy, wydawało mi się, że teraz widzę wszystko w "prawdziwym" świetle.
Y towarzyszyła mi na wykładach. Było to o tyle dziwne, że nic z nich nie rozumiała (co nie znaczy, że nie wiedziała, o co chodzi). Czasami modliła się, siedząc obok mnie, a raz nawet zasnęła. Była bardzo zmęczona. Oprócz wykładów obejrzałam film o "Ojcu", Jego propagandowy charakter był aż nadto widoczny, ale przestałam myśleć. Sądzę, że byłam zbyt zmęczona. Pomagałam w kuchni, nie miałam czasu, aby przemyśleć to wszystko. Poznałam "Boską Zasadę" i otrzymałam świadectwo. Zapomniałam o domu, rodzinie, zaczęła się liczyć tylko Y. To było nienormalne... Kiedy na krótki czas opuściła mnie, poczułam się niemal zdradzona.
Sporym wydarzeniem był przyjazd "prezydenta" Polski Patryka. Wykazał on zainteresowanie moją osobą, podarował mi kartkę urodzinową na znak, że przeżyłam swoje "duchowe urodziny". Ja jednak przeżywałam wielki zamęt.
Ostatniego dnia pobytu zorganizowano wieczorek pożegnalny. Atmosfera była bardzo hurra-optymistyczna. Śpiewaliśmy. Towarzystwo było międzynarodowe. Pewna Ukrainka opowiadała mi, jak Moon zmienił życie jej i jej rodziny. Po części rozrywkowej usiedliśmy w kółku i jedna z dziewcząt opowiadała swoją historię. O swoim szczęściu, o błogosławieństwie. Była bardzo szczęśliwa ze swoim "mężem". Chyba miałam dość, bo poczułam chęć ucieczki, ale Y mocno trzymała mnie za rękę. W końcu monolog dobiegł końca. Niestety powiedziałam Y, co sądzę o "błogosławieństwie". Mój rozsądek czasami brał górę. Y wówczas "znikła". Pojawiła się natomiast Polka, która z godzinę przekonywała mnie, że popełniam błąd i żebym się jeszcze zastanowiła. Poczułam się, jakbym głęboko kogoś zraniła, zwłaszcza Y. Myślałam o naszej "przyjaźni" i ojej przyszłości. Moje poczucie winy wzrosło, gdy zostałam sama. Zaczęłam szukać Y i odnalazłam ją w dużym pokoju. Było w nim ciemno, mrok rozjaśniały świece. Modliła się przed "ołtarzykiem" składającym się ze świec i zdjęć "prawdziwej Rodziny". Obok pocieszała ją M. Usłyszałam od niej, że wyląduję w piekle, bo opowiedziałam się po stronie szatana. Y natomiast powtarzała, że to nie moja wina. A czyja? Pomyślałam, że jest to moja wina, że ona cierpi. To ja byłam przyczyną jej płaczu. Tak bardzo nie chciałam jej stracić, a po tym, co usłyszałam, czułam się winna i głupia. Bitwa o mnie jednak się nie skończyła...
Wróciłam na studia. Po zajęciach biegłam jednak do "Centrum". Same nogi mnie tam niosły. Była to już drugie z kolei Centrum, trochę oddalone od Centrum miasta. Przeprowadzano ze mną rozmowy na temat "blessingu" (chodzi o łączenie w pary małżeńskie tzw. "błogosławieństwo"). Ja pozostawałam nieugięta. "Bracia" i "siostry" byli jednak cierpliwi. Mój światopogląd uległ jednak zmianie. O dziwo, idee Kościoła Zjednoczeniowego zaczęły pasować do mojego światopoglądu. Znajdowałam punkty styczne, a to, co nie pasowało, zmieniałam na korzyść Kościoła Zjednoczeniowego. Uczestniczyłam we wspólnych modlitwach. Rozpoczynały się o 630 i trwały zgodnie z wolą lidera, czyli J. Siedzieliśmy na podłodze jeden za drugim. Przed nami zawsze był portret "prawdziwych Rodziców". Po modlitwie przejmował inicjatywę lider. Przekazywał informacje dotyczące Kościoła Zjednoczeniowego listy od "Ojca". Włączałam się do codziennych prac, czytałam też „Boską Zasadę". Od czasu do czasu przychodzili "goście". Organizowano wykłady i wieczorki. Y zamykała się w pokoju i modliła się o mnie godzinami. Zaprzyjaźniłam się z japońskimi "siostrami".
Często rozmawiałam z R. Miała bardzo silną osobowość. Na swój sposób była "uduchowiona". Lubiłam ją, ale jednocześnie czułam przed nią respekt. Japonki obdarowywały mnie różnymi prezentami, pisały do mnie listy zachęcające do pracy nad sobą oraz całkowitego oddania się "Ojcu". Bardzo zaprzyjaźniłam się z "braćmi" P i T. Oboje są mi nadal bliscy. T często wygłaszał mowy na "nabożeństwie" w niedzielę, które rozpoczynało się o 11.00 i trwało, co najmniej do 13.00. Obowiązywał przyzwoity strój. Składało się z wykładu, naprawdę bardzo długiego, i śpiewu. Śpiewaliśmy "holy songs" również przy innych okazjach, np. w kuchni, przy pracy. W niedzielę rano o 5.00 składaliśmy ślubowanie. Kłanialiśmy się wówczas (na sposób koreański) portretowi "Rodziców" trzy razy na sygnał, po czym recytowaliśmy ślubowanie po koreańsku. Po ślubowaniu na wierność KZ łapaliśmy trochę snu.
Wyobrażałam sobie, że świat zewnętrzny nie tylko nie ma "Mesjasza", ale jest we władaniu szatana, należy, więc go ratować. Tylko my znaliśmy "prawdę". Było to bardzo stresujące, czasami jednak rozpierała mnie duma... Wszystkie przedmioty były złe tzn. "nieprawdziwe", bo produkowano je w tym świecie. Po przyjściu do domu spryskiwaliśmy produkty, oczyszczając je w ten sposób i czyniąc je prawdziwymi. Jeden dzień w roku nazywany był "Dniem Prawdziwych Rzeczy". Wówczas wszystkie przedmioty były "prawdziwe". Y była moją matką duchową, która przekazała mi "prawdę". W "Centrum" wszystko było prawdziwe, a zwłaszcza miłość. Coraz bardziej odgradzałam się od świata zewnętrznego. Czułam się jak w szklanej kuli. Ludzie wydawali mi się nierzeczywiści. Oglądałam świat jakby przez szyby samochodów, czułam się inna. Nie byłam już cząstką tego świata. Mój światopogląd dostosowano do doktryny Kościoła Zjednoczeniowego. Zapragnęłam nawet "blessingu", ale nie czułam się godna tego zaszczytu. Wydawało mi się, że to zaszczyt móc mieć męża wybranego przez samego "mesjasza".
W międzyczasie zorganizowano trzecie z kolei "Centrum". Mieliśmy mnóstwo pracy przy sprzątaniu. Y zachorowała... Niestety, była skazana na żeń-szeń..., a nie na lekarza. W końcu przenieśliśmy się do nowego, bardziej obszernego "Centrum". Mimo to warunki były spartańskie.
Próbowałam werbować moich znajomych, jednego udało mi się nawet zaprosić na wykład. Werbowanie nie należy jednak do łatwej sprawy, więc ponosiłam porażki. Pamiętam, że po wykładzie spytałam go o odczucia. Powiedział, że zobaczył świat w zupełnie innym świetle. Na szczęście nigdy więcej nie pojawił się w "Centrum".
Na prawdziwy witnessing (werbowanie) wybrałam się z O. Przedtem długo się modliłyśmy. Sprawowała nade mną pełną kontrolę. Zdecydowała na jak długo i gdzie pójdziemy. Długo, już po zmroku, krążyłyśmy po rynku Wrocławia rozdając ulotki. Czułam się dziwnie. Z jednej strony czułam, że wypełniam misję, z drugiej - krępowałam się podchodzić do ludzi. Jestem nieśmiałą osobą. Przed witnessingiem długo patrzyłam w okno i zastanawiałam się, jak opowiadać tym ludziom o Mesjaszu. Było mi ich żal... Nie wiem, co czuła O. Nie zwierzałyśmy się sobie.
Informacje w "Centrum" były reglamentowane. Oglądaliśmy sporo filmów, ale wszystkie musiał najpierw zaakceptować lider. Czytanie książek nie było zalecane. Przecież znamy już prawdę. Było to dla mnie szczególnie uciążliwe. Z drugiej strony brakowało na czytanie czasu. Z wewnętrznej gazetki "moonistycznej" dowiedziałam się o doświadczeniu "siostry", która za karę musiała wziąć zimny prysznic. Pisała jak bardzo buntowała się przeciw karze i jak bardzo rozumie obecnie słuszność takiej kary... Taka samokrytyka publiczna. Lider miał zawsze rację, nawet, jeżeli wyłączał mi film w połowie jego trwania...
Teoretycznie wszystko miało przebiegać idealnie. Na idealny świat należało jednak ciężko pracować. Y odwiedziła mnie dwa razy w domu rodzinnym. Jednakże potem lider zakazał nam wspólnych wizyt w domu. To był dla mnie cios. "Duch Centrum" przewyższał "domowe ognisko". Wiele razy słyszałam od "braci" i "sióstr", że wracają do "prawdziwego domu" tzn. do Centrum. Mimo to Y bardzo tęskniła za swoim domem, a ja o tym wiedziałam... Wierzyła, że jej rodzice będą zbawieni dzięki jej ciężkiej pracy dla Moona. Y dobrze się ze mną czuła, a ja z nią. Stanowiłyśmy nierozłączną parę. Pewnego dnia zupełnie się rozkleiłam. Pewna "siostra" z grupy fundraisingowej (czyli handlującej, czym popadnie) bardzo mnie niechcący zraniła. Byłam tak osłabiona psychicznie, że Y z trudem udało się mnie uspokoić. Zupełnie się poddałam. Wszędzie czułam ból. To doświadczenie sprawiło, że pochorowałam się.
W końcu pobyt Y w Polsce dobiegł końca. Dostała rozkaz opuszczenia kraju i dołączenia do grupy fundraisingowej w Berlinie. Nasze rozstanie było dla mnie koszmarnym przeżyciem, mimo że wieczorek pożegnalny utrzymany był w tradycyjnie hurra-optymistycznej atmosferze. Tego dnia dużo śpiewaliśmy. Wydawało mi się, że mój świat się kończy. Tak bardzo byłam uzależniona.
Wraz z odjazdem Y dużo się zmieniło. Przestałam bywać tak często w "Centrum", więcej czasu spędzałam w domu. Uświadomiłam sobie swoje uzależnienie od grupy, zaczęłam mieć wątpliwości. Równocześnie zwiększyły się naciski nowego lidera na moją osobę. Naciskał na mój "blessing". Byłam ostatnią z "sióstr", które nie były błogosławione. Zerwanie z grupą wydawało mi się rzeczą prostą.
Nadeszły ferie. Czas wolny i wreszcie czas do namysłu. Upragniona samotność. Myślałam, że w domu znajdę upragniony spokój. Niestety go nie odnalazłam. Budziłam się w nocy nękana myślą powrotu. Jakiś głos wołał we mnie: "Wróć, bo jeśli nie wrócisz, zginiesz!". Myślałam, że zwariuję. Sądziłam, że jedynym rozwiązaniem, aby skończyły się te koszmary, te głosy we mnie, był powrót do "Centrum". To był bardzo ciężki okres. Po nocach śniło mi się błogosławieństwo. Czułam się wewnętrznie rozdarta, dlatego po feriach podjęłam decyzję, że jednak wrócę z powrotem.
Bardzo polubiłam nowego lidera. Opowiedział dużo o sobie i nie był taki skryty jak J. Poświęcał mi wiele uwagi, pochlebiał mi przy zaproszonych gościach. Pewnego dnia zorganizowano "wykład o miłości" na Politechnice. To był kompletny niewypał, ale jedna rzecz utkwiła mi w pamięci. Otóż Patryk stwierdził, że nikt nie jest godny "blessingu", że jest to dar. Równocześnie wiedziałam, że mój "brat" S nie traktuje swojej "żony" tak jak na to zasługiwała, choć przecież widywał ją bardzo rzadko. Zdecydowanie bardziej wolał rozmowy ze mną.
Przełomem, który zadecydował o moim odejściu, był dziwny sen. Ujrzałam w nim ludzi wypełniających bydlęce wagony i wyciągających ręce ku wolności. Y wskoczyła do jednego z nich, a tłum pociągnął ją za sobą. Ja zostałam na peronie. To było dla mnie jak ostrzeżenie, zimny prysznic. Trudno opisać moje odejście, byłam świadoma, że wpadłam w sidła, nie wytrzymywałam psychicznie. Nie odnosiłam żadnych "sukcesów", nie miałam "dzieci duchowych", nie potrafiłam wygłaszać wykładów. Gdy przestałam spełniać oczekiwania grupy, zainteresowanie moją osobą spadło, a ja zaczęłam odczuwać niechęć grupy do mnie.
Udało mi się w czasie ukończyć studia. Dostałam pracę poza Wrocławiem. Znalazłam się w innym środowisku. Jeszcze szukałam kontaktu z Kościołem Zjednoczeniowym, ale już wiedziałam, że to droga donikąd...
„Gdyby wam wtedy kto powiedział: Oto tu jest Chrystus albo tam, nie wierzcie. Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i czynić będą wielkie znaki i cuda, aby, o ile można, zwieść i wybranych. Gdyby więc wam powiedzieli: Oto jest na pustyni - nie wychodźcie; oto jest w kryjówce - nie wierzcie. Gdyż jak błyskawica pojawia się od wschodu i jaśnieje aż na zachód, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. I wtedy ukaże się na niebie znak Syna Człowieczego, i wtedy biadać będą wszystkie plemiona ziemi, i ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego na obłokach nieba z wielką mocą i chwałą.” (Mt 24,23-24.26-27.30)
|
Religioznawca 2008-01-27 11:09:58 Oświadczenie Doświadczonej ku przestrodze. Doświadczona chętnie zapoznałbym się z książką " Boska Zasada " - zapewne jest to zbiór bełkotliwych myśli uformowanych w potoki słów. Ale w ramach zainteresowań religioznawczych po ten zbiór bym sięgnął. Jeśli masz jeszcze tę książkę czy możesz ją mi użyczyć? Proszę o kontakt na mój adres e-mailowy; konwaliastanislaus@interia.pl
bądź na gadu gadu 4203944. Pozdrawiam serdecznie.
|
Religioznawca 2008-01-27 23:57:34 I tak miałaś dużo szczęścia Doświadczona, że nie pogrążyłaś się bardziej w tej sekcie. A swoją drogą kto szuka pseudo Świętego Ojca z miasta - państwa V., najmniejszego państwa Świata czy Prawdziwego Ojca - Prawdziwych Rodziców,rodem z Korei czy jak tam mu Sathyę Sai Babę czyli też Prawdziwą Matkę - Prawdziwego Ojca ( dwoje w jednym Hindusie )to znaczy że być może a nawet napewno nie zaznał miłości od swej matki i swego ojca. Podziwiam Cię dziewczyno, że Ty miałaś sporo rozsądku i wystarczającą dozę krytycyzmu aby nie pogrążyć się po uszy w tej organizacji. Pozdrawiam serdecznie. Pamiętajmy mamy tylko jednego ojca i jedną matkę, rodziców prawdziwych bo rodzonych. Sam Chrystus powiedział; " Nikogo na Ziemi - poza rodzonym ojcem, przyp. mój - nie nazywajcie ojcem. " I widzicie sami, że wielu ma ojca watykańskiego i jego reprezentantów też tytularnych ( zakonnych ) ojców, mają inni ojca hinduskiego z Puthapartti a jeszcze inni parę rodziców z Korei. Smutne to lecz prawdziwe.
|
Religioznawca 2008-02-01 15:24:24 Interesujący artykuł ukazał się w katolickim kwartalniku " Sekty i Fakty " nr 33 (4/2007). Nosi on tytuł; " Czy świadkowie Jehowy zbliżają się do katolicyzmu? " Wg autora artykułu okazuje się, że się oni ( świadkowie J. ) zbliżają do katolicyzmu. W tymże numerze " Sekty i Fakty " też ciekawy artykuł byłego członka sekty " Niebo " , która dziś już nie istnieje a była kierowana przez Bogdana Kacmajora. Warto sięgnąć po ten numer. Ciekawej lektury życzę.
|
Wawrzyniak 2008-02-19 15:12:55 Religioznawco,szatan całkiem zawładnął twą duszą i umysłem i to on z całą pewnością wodził cie na pokuszenie,każąc ci odwiedzać rozmaite siedliska grzechu i blużnierstwa jakimi są wszelkie miejsca spotkań organizacji i kościołów nie katolickich.Na szczęście nie przyjąłeś ich blużnierczych nauk,ale odrzuciłeś jedyne słuszne doktryny kościoła katolickiego.A pytając całkiem poważnie:czy zetknąłeś się również z sektą Antrowis?
|
Religioznawca 2008-02-20 00:48:48 Z Antrovisem " zetknąłem " się tylko czytając ich - antrovisowe publikacje. Z żadnym człowiekiem Antrovisu nie kontaktowałem się. Tyle gwoli poważnej odpowiedzi na Twoje Wawrzyniaku poważne zapytanie. A teraz już piszę ; Dobranoc.
|
Singiel 2008-02-26 10:49:28 Co do Antrowisu;wiem,że była to sekta bardzo destrukcyjna.Na szczęście już nie istnieje.Czy wiesz o nich coś więcej,Religioznawco?Słyszałem,że łączyli w swoich wierzeniach nauki chrześcijaństwa i wiarę w UFO.
|
Religioznawca 2008-03-04 12:59:16 Pewnie, że to co destrukcyjne lepiej jak już nie istnieje. Co do UFO - zjawisko takie istnieje. Oficjalnie przyznały to władze Meksyku, ostatnio i Japonii, np. w swej grudniowej - z 15.XII.2007 r. - wypowiedzi fakt istnienia UFO potwierdził minister obrony narodowej Japonii. Zamierzają i potwierdzić ten fakt także władze Indii, są i naciski na władze USA żeby też zajęły oficjalne stanowisko w sprawie UFO. Od dawna zjawisko to badają naukowcy, głównie z instytutó wojskowych oraz niezależni badacze - amatorzy. UFO nie jest " wynalazkiem " sekt. Zjawisko to poprostu jest faktem. A cóż Singel myślałeś może że sami jesteśmy w przeogromnym kosmosie? W UFO wierzyć nie trzeba. Na temat UFO ( polski skrót NOL ) jest sporo poważnej literatury ( poważnych publikacji ). Pozdrawiam.
|
Klarysa 2008-03-27 14:17:36 Religioznawco,UFO jest wymysłem szatana,który wodzi na pokuszenie wielu tobie podobnych.Jesteśmy jedynym gatunkiem w kosmosie,my,ziemianie.Stwórca Wiekuisty nie stworzył innych planet i gatunków,bo gdyby tak było,z pewnościa informacje na ten temat znalazły by się w Piśmie Świętym.Będę się za ciebie gorąco modlić,bo modlitwa jest ci bardzo potrzebna.Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja Zawsze Dziewica!
|
Wawrzyniak 2008-03-31 15:21:41 Niestety,Religioznawca znajduje się pod zgubnym wpływem nauk popularyzowanych przez Ericha Von Danikena,który niewątpliwie znajdował się pod wpływem szatana.Istnieje tylko jeden wszechświat i jedna planeta zamieszkała przez istoty żyjące i rozumne-ziemia.Nad ziemią czuwa Jeden Jedyny Bóg w trzech osobach:Jahwe.Nie stworzył on żadnej innej zamieszkałej planety we Wszechświecie.
|
Bożena 2008-04-02 14:14:18 Pozwalam sobie przesłać informacje, do wiadomości i dowolnego wykorzystania, o organizacji "Antrovis", którą obwiniam za to, że jest sprawcą zaginięcia mojego syna Andrzeja. Andrzej dowiedział się o istnieniu Antrovisu z miesięcznika "Nie z tej ziemi"; w wieku 17 lat /91-92r/ uczestniczył w wykładach i zajęciach relaksacyjno - medytacyjnych tej grupy. Ponieważ Andrzeja zawsze interesowały nadzwyczajne zjawiska i tematy, np. ufo, parapsychologia, astrologia, medycyna naturalna, sądziliśmy, że jest to kontynuacja tego kierunku, nawet to aprobowaliśmy, ciesząc się, że znalazł środowisko i ludzi, z którymi ma wspólny język i czuje się dobrze. Te szczególne zainteresowania nałożyły się na wybitnie indywidualny charakter naszego syna, na trudny okres dojrzewania połączony z problemami adaptacyjnymi w środowisku szkolnym, problemami z nauką pomimo dużych zdolności, z konfliktami w domu. U naszego syna, bezkrytyczna wiara w prawa uniwersalne kosmosu doprowadziła do całkowitego zaniedbania nauki. W okresie uczestnictwa w zajęciach Antrovisu w r. 1991/92 nie czytał książek, nie uczył się, przestał chodzić na lekcje religii, zerwał kontakt z kolegami, z rodziną, odsunął się od młodszego brata, od rodziców. Popadł w całkowitą izolacje /zamknął się w ciemnym pokoju/ i skupił się tylko na swojej osobie, na zajęciach usprawniających jego stan psychiczny, kondycje umysłową, stan energetyczny i zdrowotny. Były to ćwiczenia relaksacyjne, medytacje, "wchodzenie w ciszę", autohipnoza. Godzinami siedział bez ruchu wpatrując się w fotografie dziwnych twarzy o oczach przyciągających uwagę. Stosował diety, głodówki "oczyszczające", pił dużo wody, unikał słońca, ostrzegał innych przed zatrutą żywnością. Wszystko to chyba po to, aby zasłużyć na przeżycie i przetrwanie. Stałe napięcia nerwowe, strach przed katastrofami i innymi zapowiadanymi plagami, spowodowało to wyczerpanie i znerwicowanie. Popadł w bezsenność, stany lękowe, nieuzasadnioną agresje, nadmierną pobudliwość na przemian z apatią. Teraz widzę, że wtedy nie rozumiałam jego lęków, Andrzej nie zwierzał się, a ja nie potrafiłam mu pomoc. W tamtych dniach, dla odwrócenia jego uwagi, zabraliśmy go do opery na "Nabucco" - po 1 akcie Andrzej uciekł nam z teatru czymś poruszony. Teraz wiem, że to brodate postacie z opery przypominały mu zapowiadanych wcześniej przez Mielnika kosmitów! Ponieważ nie wystąpiły przepowiadane wydarzenia i zjawiska, nie pojawiły się obiecane pojazdy kosmiczne /ewakuacja miała mieć miejsce 15.05.92 r. /, zawiedziony i rozczarowany zniszczył część książek, materiałów, notatek i zrezygnował z dalszych wykładów. Niestety, jakaś zależność psychiczna pozostała, być może kontaktował się nadal z kimś z Antrovisu, wiem, że chodził do kogoś uczyć się tarota, jego zachowanie w domu nie zmieniło się, jedynie więcej czasu poświęcał na naukę w I semestrze IV klasy. W ostatnich dniach lutego 1993 roku Andrzej rozpaczliwie bał się czegoś (może czegoś), wpadał do domu z pytaniem: czy coś się stało?, w mieszkaniu nie zdejmował okrycia wierzchniego, czekał na coś, w nocy nie spał, miał zaburzenia oddawania moczu, bolał go żołądek, mówił, ze mandarynki, którymi ostatnio wyłącznie się odżywiał, są zatrute. W takim stanie wyszedł 1 marca 1993 r. z książkami do szkoły. Pomimo poszukiwań do dzisiaj nie wiemy nic więcej.
|
Religioznawca 2008-04-15 21:34:41 Bożeno a gdybyś udała się do prawdziwej, bardzo dobrej wróżki. Są takie - może jest takich wróżek mało ale są. Ktoś przecież powinien wiedzieć co stało się z Andrzejem. Jeśli zdecydujesz się to napisz a ja dam Ci namiary. Pozdrawiam.
|
Bożena 2008-04-16 11:36:17 Religioznawco,będę ci bardzo wdzięczna telefon,adres kontaktowy do dobrej wróżki.Dziękuję i pozdrawiam cię serdecznie.
|
Religioznawca 2008-04-21 15:12:33 Podam Ci Bożeno ten adres w korespondencji e-mailowej. Bo nie chcę go podawać na forum publicznym. Dlatego proszę skontaktuj się ze mną pisząc do mnie na mój adres; e-mail; konwaliastanislaus@interia.pl lub na drugi mój adres; e-mail; gemini.leo@interia.pl
Napewno u tej pani, której namiary Tobie podam uzyskasz stosowne wiadomości. Pozdrawiam serdecznie i czekam na Twój mail.
|
Klarysa 2008-05-05 12:28:52 Wróżbaiarstwo jest tworem szatana;zostało ono wyrażnie napiętnowane w Biblii,więc nie powinieneś zachęcać nikogo do korzystania z usług grzesznych służek diabłaWiadomo,że wróżki są narzędziem w rękach demonów.Wdziej na się włosienicę,posyp głowę popiołem i podążaj na kolanach do sanktuarium w Licheniu!
|
Marian 2008-06-23 11:37:09 A co sądzicie o Kościele Adwentystów Dnia Siódmego?
|
Religioznawca 2008-07-12 13:28:18 Marianie, pojęcia Bóg, raj, królestwo Boże, moksza, nirwana obracają się wokół tej samej baśni, że istnieć może nieskończone szczęście ludzkie. Życie dostarcza w każdej chwili mnóstwa dowodów, że jest to nierealne. Nie ma żadnego boga, żadnego oświecenia , żadnego królestwa Bożego i nie będzie. Gdyby człowiek przestał marzyć a żył TU i TERAZ byłby względnie szczęśliwy przez dłuższelub krótsze okresy swego życia. Adwentyści Dnia Siódmego są także marzycielami, którzy marzeniaswe opierajągłownie o wywody XIX w. kaznodziejki, bajarki - autorki kilku grubych " cegieł " o Życiu Jezusa, królach, prorokach i patriarchach. I...o wielkim boju. Są to baśnie nad baśniami.
|
Klarysa 2008-07-15 11:52:16 Do baśni można zaliczyć błędne interpretacje religijne większości wyanań religijnych tego świata,w tym pseudoprorocze wywody Ellen White,natomiast prawdziwe i wiernie oddające przesłania biblijne są dzieła katolickich publicystów i katolickiego duchowieństwa a także katolickich proroków w tym prorokini Neuman.Jedynie katoliccy kaznodzieje i twórcy oddają w swych wywodach i kazaniach prawdę objawioną w Biblii.Religioznawco,czy śmiesz twierdzić,że Boga nie ma i że Biblia to także zbiór baśni?
|
Religioznawca 2008-07-15 23:45:23 Pewnie, że Boga nie ma. Ale faktem jest istnienie mnóstwa bytów przez ludzi nazywanych bogami i półbogami. Cóż Biblia podobnie jak wszystkie księgi tzw. święte z jednej strony jest dokumentem życia ludzi z różnych klanów, plemion, ludów i narodów okresów starożytnych, z drugiej strony to zbiór ( zbiory ) baśni, legend i podań ku pokrzepieniu serc. I są to Biblii zalety.
|
Klarysa 2008-07-16 12:03:55 Napisz,jeśli łaska,dlaczego uważasz,że Boga nie ma i jakie są na to dowody.Skąd ta pewność,że istnieją wymienione przez ciebie byty.Jestem ciekawa jakie przytoczysz argumenty na potwierdzenie swych poglądów.
|
Religioznawca 2008-07-17 18:26:28 Klaryso z dowodami jest tak; co dla jednego jest dowodem to dla drugiej osoby wcale to dowodem być nie musi. Chrześcijanie i żydzi ( żydzi jako wyznawcy judaizmu ) twierdzą, że skoro jest dzieło ( w tym przypadku wszechświat ) to musi siła rzeczy być i stwórca. Ich zdaniem stwórcą jest Bóg ( Jahwe ). Zdaniem tych wierzących Bóg nie ma początku i nie będzie końca Jego istnienia. Ale przecież i samo Życie nie ma początku i nie będzie miało końca swego trwania. Życie przejawia się za pośrednictwem form, np. form istot ludzkich, istnień zwierzęcych czy organizmów roślinnych. W każdej z tych form widzimy przejawy inteligencji. Wniosek ; nawet gdyby istniał Bóg to napewno nie byłby On stworzycielem życia i jego procesów, nie byłby twórcą inteligencji bo samo przesię wówczas możnaby uznać, że wieczna, współwieczna Bogu jest i inteligencja. Teraz odpowiadam skąd wiem, że istnieją byty zwane bogami i półbogami. Otóż zakładam ( i nie jest to li tylko moje założenie ), że nie jesteśmy w Kosmosie sami, ludzie czy nasi zwierzęcy towarzysze. Wierzę niektórym tzw.channelingom. Oprócz tego są badania naukowe ( niekoniecznie powszechnie znane ) prowadzone głównie w USA i Rosji ( dawniej w ZSRR )podczas których ludzcy naukowcy współpracują z przedstawicielami pozaziemskich cywilizacji. Materiały można na ten temat znaleźć w internecie jak i w bardzo moim zdaniem wartościowym dwumiesięczniku NEXUS ( do nabyciaw salonach prasowych i w niektórych kioskach ). Moim zdaniem dowodem na istnienie tych bytów są starożytne pisma Sumeru, Egiptu, Indii, Ameryki Południowej także Grecji. Często te zapiski noszą miana świętych ksiąg. Nie uważam aby mitologie były li tylko " produktem " ludzkich umysłów. U ich ( mitologii ) podstaw leżą fakty. Mówimy o mitologii greckiej, hinduskiej ale nie mówimy o mitologii hebrajskiej bo tak nas nauczono. Aprzecież ta mitologia wypływa między innymi z Biblii. To w niej ( Biblii ) bóg ( Bóg - zwyczajowo piszemy z dużej litery )klanów a później plemion hebrajskich, z których " narodził " się naród żydowski oświadcza, że on El (można tłumaczyć napolskie Pan ) zasiada w zgromadzeniu Elohim ( w zgromadzeniu Panów ). Wg Biblii - księgi Genesis to właśnie Elohim stworzyli niebo i Ziemię a na niej stworzyli świat roślinny i zwierzęcy, na końcu procesów twórczych stworzyli adamah, czyli z ziemi wziętych,chodzi tu o ludzi. Pierwotni Hebrajczycy podobnie jak i ich sąsiedzi ( inne ludy ) byli politeistami, dopiero w wyniku długotrwałego procesu przeszli do monoteizmu. Pośrednim ogniwem była monolatria - wiara w wielobóstwo ( przedstawicieli poza ziemskich cywilizacji bardziej od ziemskiej rozwiniętych )z bogiem naczelnym. Napewno - moim zdaniem napewno - wyobraźnia ludzka nie stworzyła sobie " bogów " i " półbogów". Takie istoty były przed pojawieniem sie ludzi tu na Ziemi. jak je nazwiemy to rzecz umowna. Na ten temat sporo do powiedzenia ma i paleoastronautyka. Jednym z tworców paleoastronautyki jest prof. Zecharia Sytchin (Amerykanin - Żyd ). Polecam lekturę jego książek.Pozdrawiam serdecznie.
|
Bolesław 2008-07-22 11:35:59 Zdecydowanie z tobą polemizuję.Jest mnóstwo dowodów na istnienie Boga i również na istnienie i boskość Maryi Dziewicy.W drugim przypadku są to objawienia maryjne,m.in.w Fatimie a także objawienie i niezwykłe cuda przed oczami ogromnej rzeszy zgromadzonych i jednocześnie przed kamerami(nie pamiętam w jakim kraju i mieście miało to miejsce).
|
Religioznawco 2008-07-22 12:10:27 To wspaniale, że masz swoje zdanie i ze mną polemizujesz. Jak powyżej zaznaczyłem , co dla jednego jest dowodem dla drugiego człowieka dowodem być nie musi. Co do boskości Marii - matki Jezusa i Jej wiecznego dziewictwa jest to sprawa wiary akceptowana tylko przez katolików. Co się tyczy objawień czy niezwykłych cudów - to napiszę tak; wiele z nich ma faktycznie miejsce bądź miało wprzyszłości i mieć będzie miejsce w przyszłości. Ja większości, może nawet i ogromnej większości tych cudów oraz objawień nie przeczę, choć niewątpliwie inaczej je interpretuję niż Ty. Pozdrawiam Ciebie.
|
Religioznawca 2008-07-22 12:14:23 W mojej ostatniej wypowiedzi w trzeciej linii licząc od dołu jest; " (...) miało w przyszłości (...)" Oczywiście winno być " miało w przeszłości(...). Przepraszam za ten błąd.
|
Bolesław 2008-07-22 12:57:54 A jak właściwie interpretujesz objawienia maryjne?
|
Religioznawca 2008-07-24 16:10:21 Objawienia maryjne to moim zdaniem ukazywanie się ludziom istot z poza naszego trójwymiarowego, fizycznego świata. Mogą niektóre z tych objawień być po prostu projekcją umysłów ludzi sensytywnych. O Marii ( Maryji ), matki Jezusa ( postacie; Jezus i Maria jak najbardziej autentyczne < historyczne >)możemy Bolesławie powiedzieć dokładnie to co mówią nam kanoniczne ewentualnie niektóre pozakanoniczne Ewangelie. Maria zwana w polskiej liturgii katolickiej Maryją nikomu nie obiecywała, że niektórym ludziom z przyszłych pokoleń będzie się objawiać. Jest pewna prawidłowość w tych czy innych objawieniach. "Maryja" ukazuje się katolikom i prawosławnym, a nie ukazuje się protestantom. Dlaczego tego nie czyni? Bo w protestantyzmie nie ma kultu świętych poza Bogiem. Inne religie też mają swe objawienia. Przynajmniej dawniej były liczne objawienia proroków islamu, choć żaden islamski prorok chrześcijanowi się nie ukazał, podobnie jak święci chrześcijańscy nie ukazali się muzułmanom. Prosta rzecz ta istota, która się objawia jest przekazicielem ( przekazicielką ) pewnego przesłania dla konkretnego odbiorcy, który odbiera na odpowiednich falach mentalnych, czy uczuciowo-emocjonalnych. Gdybyś wziął Konkordancję Biblijną i wyszukał słowa ; Maryja, Maria czy Miriam ( bo tak w j. aramejskim brzmi imię Mamy mistrza z Nazaretu ), które odnoszą się do rodzicielki Jezusa, to być może będziesz zdumiony jak maleńko o niej piszą ewangeliści i Łukasz, lekarz azarazem towarzysz ap. Pawła. Byli to ludzie Jej współcześni - niektórzy mogli ją znać osobiście. To co począwszy od II w.n.e.napisano o Marii ( Maryji )stworzono na potrzeby rozwijających się doktryn katolickich i wschodniochrześcijańskich. Przypuszczam, że dalsze o Niej przekazy były inspirowane przez istoty, z których część następnie się mogła objawiać. Przecież my wspołcześnieżyjacy nie wierzymy w to co wierzyli inteligentni starożytni Grecy, że komuś objawili się Zeus, Hera, Afrodyta, itd. Ale Grecy starożytności byli świecie przeświadczeni, że bogowi ci stępują do nich. Objawienia maryjne są tego samego typu, przynajmniej taki jest mój pogląd. Zaznaczam mam spory szacunek dla Jezusa, Marii i Józefa lecz w moim szacunku nie ma nabożnej dla Nich czci.
|
jerzy 2008-07-25 00:41:58 Muszę powiedzieć , że dużo mi dodajesz wiedzy do moich przemyśleń , mój mistrzu Religioznawco. Znam kilkanaście religii, w tym główne monoteistyczne, lecz taka wiedza o wierzeniach ludzkości na przestrzeni wieków to tylko pogratulować.
|
Religioznawca 2008-07-26 18:35:14 Serdecznie Ciebie, Jerzy pozdrawiam. Gratulacje z radością przyjąłem - choć za mistrza się nie uważam. Uważam, że mistrzów; eminencji i ekscelencji, swamich, wielebnych i przewielebnych, rinpocze czy jakby ich jeszcze zwał i tak jest już ponad miarę, choć część z nich to pseudomistrzowie - misrzowie przebierańcy. Miło jest czytać Twoje słowa.
|
Religioznawca 2008-08-01 14:31:30 Czytałem ostatnio w jednym z tygodników artyk€ł autorstwa jednego z zachodnich naukowców z tytułem profesor. Męzczyzna ten twierdzi, że troje dzieci w Fatimie mogło widzieć obiekt UFO. W artykule tym przytacza się oficjalne poglądy kurii rzymskiej a dotyczącego tego, że Bóg prawdopodobnie stworzył i inne światy a w nich i istoty nam podobne. Wyższy kler ( kierownicze gremium ) rzymskokatolicki nawet gotów jest te istoty włączyć do grona zbawionych. I wcale nie jest to nowy pogląd - bo bardzo podobny był już wśród elit duchowieństwa w wieku XIII (sic! ). Wiadomo, że jedno z najlepiej wyposażonych obserwatoriów planetarnych jest w Casel Gandolfo, a więc w letniej rezydencji papieża. Obserwatorium to prowadzi ścisłą współpracę z NASA. Gdy dodamy do tego przebogate zbiory bibioteki watykańskiej i watykańskiego muzeum plus wiedzęzgromadzoną na prestiżowym uniwersytecie Gregorianum - to okaże się, że wiedza, którą dysponują elity watykańskie jest w dużym stopniu odmienna od tej którą karmi się "potulne owieczki " podczas niedzielnych kazań w kościołach i kościółkach parafialnych. Niewątpliwie ciekawą sprawą jest temat objawień fatimskich. Ciekawe co widziały te zapewne grzeczne,sympatyczne dzieci w Fatimie z których dwoje wkrótce zmarło. więcej na ten temat mogłoby powiedzieć trzecie dziecko - późniejsza zakonnica, która dożyła sędziwego wieku. Czy później już jako osoba dorosła, ta kobieta miała też widzenia nie wiem i co miała dopowiedzenia na temat dziecięcego doświadczenia z dwojgiem innych dzieci i z tą istotą, która jawiła im się jako Maryja, Matka Boża.
|
Niezdecydowany 2008-08-04 13:02:11 Religioznawco,od pewnego czasu mam kontakt z Adwentystami Dnia Siódmego.Gorąco zachęcają mnie oni do gorliwego przestrzegania sabatu.Mam bardzo dziwne odczucia;coś nie za bardzo mogę uwierzyć,że Sabat przypadał zawsze w sobotę i nie mogę zrozumieć jak można na tym święcie można opierać całą religię.Czy znasz tytuły publikacji i stron,które krytycznie aczkolwiek obiektywnie poruszają temat Dnia Świętego?
|
Religioznawca 2008-08-05 12:24:59 Odpowiedź dla Niezdecydowanego. Myślę, że najlepiej wejść poprzez www.google.pl i wyszukać hasło; sabat oraz dzień święty lub adwentyści. Co do sabatu to on zawsze zaczyna (ł)się zachodem słońca w piątek ( nasz piątek ) i kończył o zachodzie słońca w sobotę ( naszą sobotę ). Cóż adwentyści dnia siódmego, podobnie jak pokrewni im chrześcijanie dnia sobotniego religię opierają na święceniu tego co nazywają dniem świętym i na adwencie czyli czekaniu na powrót Chrystusa. Kruche to oparcie a oczekiwanie adwentystyczne to właściwie nic innego jak czekanie na Godota. Kto chce czekać niech czeka. Same nazwy ; adwentyści dnia siódmego czy chrześcijanie dnia sobotniego są małoadekwatne a nawet nieco mogą śmieszyć ponieważ chrześcijaninem jeśli już się jest winno być się przez siedem dni w tygodniu a nie tylko przez sabat. Rozumiem oni w miarę poważnie podchodzą do swych wierzeń religijnych, promują zdrowy tryb życia i w każdym dniu starają się wielbić swego Boga ale jednak przesadną wagę przywiązują do tego dnia - do sabatu, podobnie jak przesadną wagę przywiązują świadkowie Jehowy do imienia biblijnego Boga a mormoni do chrztu. Pozdrawiam.
|
Dobry Wujek 2008-08-06 11:25:50 Religioznawco,czy miałeś do czynienia z Arianami?Czy wiesz coś więcej na ich temat?Interesuje mnie również Ruch Epifania.Strony internetowe,szczególnie strony autorskie danego Kościoła nie zawsze podają obiektywne informacje;wolałbym dowiedzieć się czegoś od osoby mającej styczność z członkami danej wspólnoty.Pozdrowienia.
|
Religioznawca 2008-08-09 19:20:03 O arianach tylko czytałem jak i czytałem ich książki, broszury, etc. Natomiast Świecki Ruch Misyjny Epifania jest mi bardzo dobrze znany. Pewnie, że nie wszystkiego można dowiedzieć się ze stron internetowych. Jeśli znajdę czas to dam szerszą odpowiedź na Twoje Dobry Wujku zapytania. Tymczasem pozdrawiam.
|
Religioznawca 2008-08-10 10:44:40 W związku z tym że brak jest rzetelnych opracowań na temat ŚRM " Epifania " należy samemu uzyskiwać informacje u samego źródła i wyciągać należyte wnioski. Z wyjątkiem publikacji nt Kościoła Rzymskokatolickiego i Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego w Polsce oraz kościołów ewangelickich brak obiektywnych publikacji w języku polskim na temat mnóstwa kościołów i związków wyznaniowych ( zarejestrowanych ). Właściwie pozostają tylko osobiste kontakty z poszczególnymi społecznościami religijnymi, lektura ich publikacji, rozmowy z byłymi członkami tych społeczności - a następnie wyciąganie prawidłowych związków. ŚRM " Epifania " to jedno z trzech badackich ugrupowań w Polsce i jedno z kilku ugrupowań badaczy Pisma świętego na świecie. O badaczach Pisma świętego mnóstwo jest publikacji w j. niemieckim, brak w j. polskim - choć wspołcześnie to głównie Polacy jak i ludzie polskiego pochodzenia przynależą do tej społeczności. Prawdopodobnie jest tak ze względu na nikłe zainteresowanie tą społecznością tzw. opinii publicznej. Jest to społeczność żyjąca raczej w stagnacji niż się rozwijająca. Oczywiście na jej temat możnaby sporo napisać ale wówczas powstałby artykuł - conajmniej artykuł. Pozdrawiam serdecznie i życzę dociekań owocnych w tych poszukiwaniach informacji. Przede wszystkim życzę udanej niedzieli na spacerze.
|
Religioznawca 2008-08-10 15:47:25 Jest 6 linia od góry; " (...) a następnie wyciąganie prawidłowych związkow."Winno być; " (...) a następnie wyciąganie prawidłowych wniosków." Pozdrawiam.
|
Religioznawca 2008-08-12 07:07:04 Bożena milczy. Klarysa na forum już od prawie miesiąca nieobecna. Klaryso gdzie jesteś? Pozdrawiam Cię serdecznie.
|
Mędrzec 2008-11-24 19:52:39 A co sądzicie o najpopularniejszej sekcie w Polsce,jaką jest niewątpliwie Kościół Katolicki?
|
shila 2010-04-12 18:42:13 bardzo żałuję że nie uczestniczyłam w tej dyskusji zadziwiające że są tak ciemni ludzie wręcz opętani czy jak ich określić nie wiem , jak klarysa i dżentelmen, czasem mam wrażenie że żartują sobie z religioznawcy ,bo przecież człowiek nawet szurnięty czasem myśli. jak się zapisać na to forum, jeszcze nigdy nie dyskutowałam z opętanymi to musi być ciekawe doświadczenie
|
|
|
|
 |